piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 7

Nie wiedziałem co się do końca dzieje. Powoli przyswajałem fakty. Louis jest w moim pokoju. Meggi tu jest. W dodatku półnaga. W moim łóżku. A ja przynoszę nam kanapki. Nie mam na sobie koszulki bo przez Nialla wylałem na nią sok.
O Jezuuu…
Zanim połączyłem wszystko ze sobą Lou przestał się śmiać a my nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Jedynym dobrym pomysłem wydawało mi się wyproszenie stąd Tommo.
- Lou, mógłbyś wyjść?- uniosłem brew patrząc na niego wymownie.
- oh, jasne.- Ciągle chichotał pod nosem, ale podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi. Mijając mnie posłał mi znaczące spojrzenie i niby od niechcenia dodał:
- Jutro wcześnie wstaję, jeśli możecie, nie hałasujcie zbytnio.- parsknął śmiechem i wyszedł z pokoju zamykając głośno za sobą drzwi. Super, bo mało mamy wszystkiego, potrzebne nam są jeszcze takie niezręczne sytuacje.
- Co on tu robił?- zapytałem od razu kiedy zostaliśmy sami. Zlokalizowałem jej bluzkę leżącą na ziemi i bez zbędnych pytań podałem jej. Sam wszedłem do garderoby aby dać jej czas na ubranie się. Znalazłem czarną koszulkę i ją na siebie ubrałem.
- Nie mam zielonego pojęcia .- odpowiedziała- Ale nie sądzę by uwierzył że nic się nie wydarzyło.- wskazała  rękami na pokój jakby dając mi znać, że wszystko o czym rozmawiali to dwuznaczność tej sytuacji. Westchnąłem. W takim razie nie ma sensu nawet wyprowadzać go z tego błędnego myślenia. Czego bym mu nie powiedział, on by mi nie uwierzył.
- Nie przejmuj się tym.- Właściwie nie wiedziałem czy jej to nie będzie przeszkadzało. Może nie chce by ktokolwiek myślał o niej w ten sposób? Zwłaszcza moi przyjaciele. Co tu się oszukiwać. Louis myśli że uprawialiśmy seks, pewnie teraz opowiada o tym reszcie. – Zrobiłem kanapki.
- To dobrze, bo jestem potwornie głodna.- mrugnęła jednym okiem- Strasznie mnie wymęczyłeś.- zaśmiała się pokazując ręką abym do niej podszedł. Usiadłem obok niej na łóżku, kładąc przy okazji przed nami kanapki. – Założę się że podsłuchuje- szepnęła.
Usiadła po turecku i wzięła jedną kanapkę. Ja położyłem się obok niej podkładając pod głowę jedną rękę.
- Taaa, jest trochę wścibski.
- Trochę? – uniosła brew- Widział mnie w staniku przed tobą, to dziwne- zaśmiała się. A w mojej głowie zaczęły się pojawiać kosmate myśli. Co ma znaczyć przede mną? To znaczy że miała mi go zamiar pokazać dobrowolnie?
- Troszeczkę- zmrużyłem oczy.- Ale będziesz się musiała przyzwyczaić. Louis taki po prostu jest, zazwyczaj dopowiada sobie bzdury do tego co zobaczy lub usłyszy.
- W porządku. Jakoś to zniosę. - wskazała na kanapki.- Dlaczego nie jesz? Chcesz żebym sama wepchnęła w siebie tą górę jedzenia?
- Nie jestem głodny.
- No cos ty, po takim seksie?- przeczesała ręką włosy śmiejąc się głośno. – Harry skarbie czy ty wiesz ile kalorii spaliliśmy?- powiedziała to dużo głośniej niż powinna i chyba zadziałało bo usłyszeliśmy huk na korytarzu. Czyżby Lou się potknął czy w coś uderzył?
- Moglibyśmy spalić więcej- poruszyłem brwiami przyglądając się jej reakcji. Chciałem tylko zobaczyć jej uśmiech, bo teraz miała wyjątkowo dobry humor. Wytarła buzię ręką, i odłożył talerz na półkę obok łóżka. Z powrotem na mnie spojrzała i odchyliła się lekko do tyłu podpierając na dłoniach.
- Nie chcę się stąd ruszać. Te kwiaty i świeczki są przepiękne.
- Zostań na noc.- wzruszyłem ramionami.
- Coś ty, Eve mnie zabije. Ale chyba porwę ci jeden bukiet. Mogę?- zagryzła wargi patrząc na mnie wyczekująco. Boże, to wszystko jest dla niej, po co w ogóle pyta o tak oczywiste rzeczy.
- Bierz ile tylko uniesiesz.
- Miło byłoby obudzić się w takim pokoju ale naprawdę wystarczy jeden.
- W porządku. Opowiedz mi coś o sobie- zamknąłem na chwilę oczy mając nadzieję że Meg powie mi o sobie coś więcej.  Tak czy inaczej wiem już dużo, ale z pewnością nie wszystko. – Cokolwiek. Coś o twojej rodzinie, o życiu w Polsce.
- Mogę ci o tym opowiedzieć, ale nie sądzę byś zrozumiał. Tam żyje się inaczej, to trzeba zobaczyć na własne oczy. Nie jest źle, ale rozumiesz, są inne perspektywy, inny styl życia.
- To opowiedz mi  o swojej rodzinie. Wiem tylko że masz jednego brata.
- Bo więcej braci nie mam- zaśmiała się.- Chociaż mam pełno kuzynów.

Nie wiem jak długo leżeliśmy tuż obok siebie opowiadając sobie różne historie z przeszłości, ale zdecydowanie się zasiedzieliśmy.  Przynajmniej na koniec było miło.
- Musze się zbierać.- podniosła się z łóżka. – Jest już naprawdę późno.
- Odwiozę cię- również wstałem otrzepując się trochę. Podszedłem do jednego z bukietów i wyciągnąłem go z wody. – Proszę, chciałaś zabrać ze sobą. – uśmiechnąłem się wyciągając w jej stronę kwiaty
- Ahh, no tak, dziękuję- zmarszczyła nos.- Naprawdę powinniśmy jechać, jest po pierwszej w nocy.
- Jasne, chodźmy- zgasiłem światło i oboje zeszliśmy na dół. Modliłem się o to by chłopaki byli już u siebie i żaden z nich nie powiedział niczego głupiego. Meg ubierała buty kiedy ja szukałem kluczyków od mojego samochodu. Do jasnej cholery, gdzie one są?!
- Spokojnie, możemy się przejść- usłyszałem głos Meg ale w tej samej chwili zobaczyłem klucze na półce w kuchni. Zabrałem je i do niej wróciłem machając kluczami w ręce.
- Spaliliśmy dziś wystarczająco dużo kalorii- mrugnąłem jednym okiem uśmiechając się do niej. Tuż za mną usłyszałem jak ktoś się krztusi. Oboje spojrzeliśmy w tym kierunku i zobaczyliśmy Nialla.
- Wychodzicie już? Myślałem że zostaniesz na noc.- Meg powstrzymywała się od śmiechu i przez to zrobiła się cała czerwona. Samemu  chciało mi się śmiać. Oni naprawdę myślą że spałem z Meggi?
- Nie, innym razem- mrugnęła do mnie uśmiechając się.- Harry? Idziemy?
- Tak- kiwnąłem głowa i otworzyłem drzwi. Oboje stanęliśmy jak wryci na widok Liama całującego się z Danielle. Nawet nie zauważyli że ktoś ich obserwuje
- Ekhm- oderwali się od siebie patrząc na nas zaskoczeni.
- Cześć Liam- uśmiechnęła się Meg. – Danielle, tak?- uniosła brew, wykorzystując fakt że ani Liam, ani jego dziewczyna nie wiedzieli co powiedzieć. – Cóż, y i tak wychodzimy, więc nie będziemy wam przeszkadzać. Miłej nocy- pociągnęła mnie za rękę i zostawiła ich zupełnie zdezorientowanych tuż przed drzwiami. Gdy tylko wsiedliśmy do samochodu zaczęliśmy się śmiać. Boże, nie wierzę że im to powiedziała. Ona jest cudowna. Nie pieprzy się z nikim, tylko mówi wszystko wprost, nie ważne z kim rozmawia.
- dobrze się dzisiaj bawiłam.- westchnęła- Dziękuję- odwróciła głowę w moja stronę wpatrując się we  mnie.


***
Wracając do domu zastanawiałam się tylko nad tym jak się powinnam pożegnać. Odbyliśmy dziś dość poważną rozmowę, z której wywnioskowaliśmy że Harry da mi więcej czasu. Ale ile on może jeszcze czekać? Kiedyś znudzi mu się mój brak zdecydowania. Dlatego nie wiem czy powinnam mu dawać jakiekolwiek nadzieje skoro nie mam zamiaru z nim być.
Ale kiedy jestem blisko niego, jedyne na co mam ochotę to zerwanie z niego jego ubrań.
- Nad czym tak myślisz?
- To nic takiego.- uśmiechnęłam się- Jestem pewna że nie chciałbyś wiedzieć. Poza tym już jesteśmy.- Harry zjechał na podjazd i ku mojemu nieszczęściu zgasił silnik.
- Chciałem ci podziękować. I przeprosić za chłopaków.
- Nie masz za co.- ani dziękować, ani przepraszać. No właśnie, i to ten moment. Zrobiło się niezręcznie. Oboje nie wiedzieliśmy co więcej moglibyśmy powiedzieć, i chyba powinniśmy się właśnie pożegnać. Tylko jak?
- W każdym razie- odezwał się pierwszy. – Świetnie się dziś z tobą bawiłem.
Nachylił się nade mną i złożył na moich ustach pocałunek. Odsunął się o kilka centymetrów, przytrzymał mnie za brodę i naparł na mnie. Miał suche, zimne wargi i smakował inaczej niż dziś w jego pokoju. Drugą dłoń wplótł w moje włosy. Sama się zatraciłam. Przez te pocałunki chciałam z nim być Rozbudzał we mnie coś niesamowitego. Było mi tak gorąco nawet po tym jak już się ode mnie oderwał.
- Jesteś taka piękna.- uśmiechnął się i dosłownie jak w tych wszystkich książkach które przeczytałam założył moje włosy za ucho. – Cudowna. – szepnął wreszcie patrząc mi w oczy. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Takie słowa, nawet gdy nie są prawdą sprawiają ogromną przyjemność. Nie zastanawiając się nad tym dłużej pocałowałam go znowu.  Tym razem o wiele dłużej, zachłanniej.
Ciężko dysząc odsunęliśmy się od siebie.
- Pójdę już- szepnęłam. Wyszłam z samochodu i obchodząc go dookoła ruszyłam do domu. Odwróciłam się i idąc tyłem pomachałam Harremu. Odmachał mi i nie czekając aż wejdę do środka odjechał.


***


Jak padłem wieczorem na łóżko tak do rana już nie wstałem. Zakopany w pościel czułem że ktoś mnie szturcha i woła. Ale miałem to gdzieś. Chcę spać!
- Hazz, mamy wywiad, wstawaj do cholery!
- Nieee- mruknąłem nakrywając się kołdrą. Która w ciągu kolejnych kilku sekund została ze mnie ściągnięta.
- Styles, rusz dupę!
- Nie mam siły- nie otworzyłem nawet oczu. Jednak chyba Malik był bezlitosny. Ściągnął mnie po prostu z łóżku sprawiając że spadłem na ziemię razem z poduszką.
- Ugh, zdurniałeś?
- Też nie miał bym siły gdybym wczoraj robił to co ty z Meg, ale nie mamy czasu, rusz się. ­– pokręciłem rozbawiony głową tym razem otwierając oczy. To naprawdę bardzo zabawne. Oni wszyscy myślą że jestem z Meg. A nawet mnie o to nie zapytali. To się zdziwią kiedy im powiem że to nieprawda. Jeszcze!
- Nie możecie powiedzieć że jestem chory?
- Obiecaliśmy ze będziemy już dawno. Nie rób jaj tylko wstawaj.- zastawił mnie wreszcie w spokoju i wyszedł z mojego pokoju, w którym niesamowicie pachniało kwiatami. Podniosłem się niechętnie z podłogi i na wpół przytomny ruszyłem do łazienki. Prysznic mnie trochę obudził, ale ciągle byłem rozespany. Przeczesałem ręką włosy i nie ruszając ich wyszedłem z łazienki. I tak przecież przed programem mi je ułożą. Usłyszałem dzwonek telefonu. Nie patrząc na to kto dzwoni, przesunąłem palcem po ekranie i odebrałem.
- Halo?
- Halo?- Przywitał mnie zdziwiony damski głos. W dodatku z wyraźnym akcentem. – Jest Magda?- Z rozszerzonymi oczami odsunąłem telefon od ucha i popatrzyłem na niego. Cholera, to telefon Meg! Z kim ja do cholery rozmawiam?
- Ehmm przepraszam, ale nie.- odparłem zakłopotany- Może zadzwoń później.
- Kim właściwie jesteś?
- Ja… eh mmm… jestem Harry.- zamknąłem oczy oddychając głęboko.
- Okay, powiedz Meg żeby do mnie oddzwoniła. Jestem Kasia tak przy okazji.
- okay- chciałem powtórzyć jej imię ale stwierdziłem że mi to nie wyjdzie zbyt dobrze więc nic więcej nie powiedziałem.- Powtórzę jej.  Cześć.
- Cześć.
Rozłączyłem się i odłożyłem telefon na stolik. Świetnie, jak mam się z nią skontaktować, żeby powiedzieć jej że nie ma telefonu. Muszę do niej jechać. Co innego miałbym zrobić? Albo nie! Może zadzwonię do jej brata. Właściwie już się poznaliśmy. Nic się chyba nie stanie jak się z nim skontaktuję. Zabrałem mój telefon, portfel i klucze do samochodu i wyszedłem z pokoju. Schodząc po schodach przeszukiwałem jej kontakty. Wiem, że nie powinienem, ale jak inaczej mam się z nią skontaktować? Tylko jak się pisze Bartek? Wymawiać się jakoś nauczyłem ale co innego z napisaniem tego.  Wreszcie chyba znalazłem, a tam trudno najwyżej dodzwonię się do kogoś innego.
Wchodząc do kuchni przyłożyłem telefon do ucha i czekałem aż odbierze.
- Halo?
- Cześć, mówi Harry.- wziąłem sobie jedną kanapkę ze stołu, nie mam pojęcia kto je zrobił, ale jestem głodny i mam to gdzieś.
- Dlaczego dzwonisz z telefonu mojej siostry?
- Zostawiła go u mnie, mógłbyś mi ją dać do telefonu?- miałem nadzieję że jest gdzieś obok niego.
- Jeszcze śpi.- zaśmiał się.
- Uhm, okay, przekażesz jej żeby do mnie oddzwoniła?
- Zastanowię się.- westchnąłem. Dlaczego ten człowiek mi tak to utrudnia?- Nie no spoko, przekażę.
- Super, dzięki.- uśmiechnąłem się zadowolony. Do kuchni wszedł Louis i na mój widok uniósł brwi.
- Okay, prosił bym jednak żebyś się jednak zastanowił zanim się zwiążecie- przełknąłem ślinę.- Meg jest po poważnym związku i nie chcę żeby znowu cierpiała. Pamiętaj że wyjeżdżamy po wakacjach.
- Dobrze o tym pamiętam- odparłem nie chcąc za bardzo mówić niczego co Lou mógłby zinterpretować po swojemu. – Ale to niczego nie zmienia.
- W porządku. Powiem jej żeby do ciebie zadzwoniła kiedy się obudzi.
- Jeszcze raz dzięki, wybacz, ale muszę kończyć.
Odłożyłem telefon na stół i spojrzałem na Tomlinsona.
- o której mamy wyjść?
- Z kim rozmawiałeś?- zmrużył oczy.
- Lou, nie twoja sprawa.- zaśmiałem się.- Poza tym przestań wtrącać się miedzy mnie i Meg.  
- Hazz, daj spokój, nie musiałbym się wtrącać gdybyś nam mówił co jest między wami.- wzruszył ramionami a ja po prostu wybuchnąłem śmiechem. 
- O czym mam wam mówić? Nic nie ma.- wyrzuciłem ręce w powietrze. Dlaczego miałbym go okłamywać? Zawsze mówiliśmy sobie wszystko, nie wiem dlaczego mi nie wierzy.
- Nie wmówisz mi tego. Wiem co widziałem.
- Okay, myśl co chcesz, mam to gdzieś- odpowiedziałem. Nie mam sił mu tego tłumaczyć, skoro on i tak mi nie uwierzy.


***


Zanim otwarłam oczy wiedziałam już że jest późno. Ale to niczego nie zmieniło, miałam ochotę pójść spać dalej. Chciałam zobaczyć która godzina ale nigdzie nie znalazłam telefonu.
Rozejrzałam się dookoła i nie miałam pojęcia gdzie mogłam go zostawić.

Zbiegłam na dół w piżamie i wpadłam do kuchni. Nikogo w niej nie było, co znaczyło jedynie tyle że jest bardzo późno. Zrobiłam sobie kawę i płatki i poszłam zobaczyć czy leci coś w telewizorze. Przesiedziałam tam pół dnia, do czasu aż Bartek razem z Izą nie weszli do domu. Spojrzeli na mnie unosząc brwi. Nie rozumiem, dlaczego są tacy zdziwieni.
- A ty co tutaj robisz?- Bartek spojrzał na moje rozczochrane włosy i dresy które miałam na sobie. – Nie jesteś z Harrym?
- A dlaczego miałabym z nim być?- wzruszyłam ramionami.
- No przecież chciał się z tobą spotkać.
- Co? Nic o tym nie wiem.
- Jak to nie, przecież… uuuum okay, zapomniałem- walnął się w czoło śmiejąc się sam do siebie. Co mu jest? I dlaczego wie coś o Harrym czego ja nie wiem?
- Nie wiesz może gdzie masz telefon?
- No właśnie nie, chyba Goo gdzieś zgubiłam.
- Chyba nie.- Bartek padł obok mnie na kanapę. – Harry do mnie dzwonił rano. Prosił żebyś oddzwoniła kiedy się obudzisz. Zostawiłaś u niego telefon.
- Co? Nie możliwe, wczoraj na pewno sprawdzałam czy go mam.- Hmm to chyba Ne do końca prawda. Mogłam zapomnieć o telefonie, zwłaszcza że nie zdecydowanie myślałam o czymś zupełnie innym.
- Mhm, jaaasne.- przeciągnął to słowo specjalnie. – A krówki mówią muu.
- Co?- wtrąciła się Iza wchodząc do pokoju z bananem w ręce.- O czym on mówi? – zmarszczyła brwi.
- Nie mam pojęcia.- pokręciłam zrezygnowana głową.- Pożycz mi telefonu.
- Nie.- wyszczerzył się jak idiota. Wywracając oczami przeniosłam wzrok na Izę.
- Mogłabyś mi pożyczyć swojego?
- Zadzwonisz od Harrego?- uniosła szczęśliwa głowę. Byłą fanka One Direction, Harrego również, więc z pewnością się ucieszy. Mimo że nie będzie z nim nawet rozmawiać. – na jego numer?
- Jezuu, nie znam jego numery na pamięć.- westchnęłam.- Na swój.- Bartek zmierzył ja wzrokiem i dął jej do zrozumienia że ma mi go nie dawać.-  No proszę, przyprowadzę go tu następnym razem i da ci autograf, okay?
- Tak!- pisnęła uradowana.
- Zdrajca- prychnął mój brat. Wzięłam od młodej telefon i wykręciłam swój numer. Czekałam dość długo i przywitało mnie przeklnięcie z drugiej strony lini.
- Cholera. – usłyszałam lekkie szamotanie a po chwili wreszcie się przywitał.- Uhmm tak?
- Też miło cię usłyszeć.- zaśmiałam  się a w odpowiedzi usłyszałam westchnięcie nasycone ulgą.
- Oh, Meg, jak dobrze że to ty.
- A spodziewałeś się kogoś innego?- uniosłam brew.
- Boże, nie wiem już czego powinienem się spodziewać po tym telefonie.- westchnął.- Nigdy więcej go u mnie nie zostawiaj.- zaśmiał się.
- Co się stało?
- Aa tam, odbyłem dziś parę niespodziewanych rozmów. – usłyszałam chichot.- Ale nie ważne. Później ci opowiem. Jesteś dziś wolna?
- Tak, wpadniesz?
- Pewnie tak. Kiedy mogę przyjechać?
- Właściwie to wolałabym się spotkać gdzieś na zewnątrz, chciałam porysować. Może w parku, tym niedaleko ode mnie?
- 6 pm pasuje?
- Niedługo tam będę i zaczekam na ciebie, okay? Przyjedź kiedy będziesz miał czas.
- W porządku. W takim razie do zobaczenia. – nastała chwila ciszy, miałam wrażenie że on chce jeszcze coś powiedzieć. I nie myliłam się.- Nie mogę się doczekać aż cię zobaczę, Meg.
- Będę czekać. – wyszczerzyłam się sama do siebie ciesząc się tym, co powiedział. Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stolik nadal szczerząc się jak głupia.


***


- Zaproś ją.
- No nie wiem, to nie jest zbyt dobry pomysł.- nie wiedziałem nawet czy Meg lubi cos takiego. Chciałem żeby poznała chłopaków, ale nie koniecznie w takim miejscu.
- Hazz, jak długo będziesz ją jeszcze ukrywał?- Zayn uniósł do góry brwi patrząc na mnie wymownie.
- Nikogo nie ukrywam. Przecież wczoraj  tu z nią byłem. Louis, zdążyłeś ją chyba poznać, prawda?- spojrzałem na niego morderczo. Niech on mi nawet nie próbuje znowu czegokolwiek sugerować.
- To nie znaczy że nie możesz jej zaprosić.
- Przecież będzie El i Danielle.- dodał Liam- Obie chciały ją poznać.             
- W porządku, zaproszę ją.- wywróciłem oczami.- Ale jeśli powiecie cokolwiek…
- okay okay, nie piśniemy słówka. – Niall się zaczął śmiać.
- Przy niej.- dodał Lou patrząc na mnie znacząco.
- Mogłem się spodziewać. Poza tym zachowujecie się jak wasze babcie. Węszycie wokół nas jakby nie wiem co się działo!
- No dobra, okay, ale po prostu jesteśmy ciekawi.
- To nie moja pierwsza dziewczyna
- Ha!- wrzasnął Louis- Czyli jednak dziewczyna!- przekląłem w myślach za swoje przejęzyczenie. Nawet nie pomyślałem o tym że to mówię.
- Jeszcze nią nie jest.- sprostowałem mając nadzieję że moje słowa są prawdą. Obiecałem dać jej czas, ale nie ukrywam że coraz bardziej się niecierpliwię. – A teraz wychodzę.

Nie mam pojęcia gdzie ona może być. Nie powiedziała mi nic konkretnego, a ten park jest jednym z większych. Rozglądałem się dookoła co było beznadziejnym pomysłem, ponieważ pierwsze co zobaczyłem to dwie dziewczyny które zmierzały w moim kierunku. Oh super. Zanim ją znajdę miną wieki. W dodatku nie mogę do niej zadzwonić. Dziewczyny miały około czternaście lat. Lubiłem spotkania z fanami, ale czasem po prostu nie miałem na to ochoty. A to właśnie nie był najlepszy moment.
- Możemy prosić o autograf?- całe zawstydzone spojrzały na mnie prosząco. Uśmiechnąłem się do nich, co spowodowało rumieńce na ich twarzach.
- Pewnie. – Nie, nie nie! Cholera, ujrzałem kolejne osoby które również chciały autograf. Boże, chyba zwariuję. Zbierało się ich coraz więcej a w dodatku miałem pustkę w głowie. Nie miałem pojęcia jak się wytłumaczyć, i powiedzieć że nie mogę dać im autografów. Nie wchodząc  więc zbytnio z żadną z nich w rozmowę dawałem szybko swoje podpisy. I a całe szczęście przerwał nam dźwięk wydobywający się z mojej kieszeni. Wszystkie dziewczyny spojrzały na mnie zaskoczone.
Cholera, co to jest?
Boże, jaki ta kobieta ma ustawiony dzwonek? Piosenka brzmiałaby nawet całkiem dobrze, gdybym rozumiał choć słowo. Zgaduję że to polski. Spojrzałem na telefon i się skrzywiłem. Tylko nie to. Najchętniej nie odbierałbym telefonu bo niewiadomo kto kryje się pod ta Polską nazwą kogoś, ale jeśli tego nie zrobię, nadal będę musiał rozdawać autografy.
- Przepraszam dziewczyny, ale to ważne.- uśmiechnąłem się do nich i przyłożyłem telefon do ucha odsuwając się od nich.
- Tak?
- Dzień dobry.- odpowiedział mi jakiś gruby głos. Jezu, kto to znowu jest?- Kim jesteś? I dlaczego odbierasz telefon mojej córki?- Ja pierdole. Aż stanąłem w miejscu z wrażenia. Boże, no jeszcze mi tutaj brakowało rozmowy z ojcem Meg! Ugh, dlaczego jej rodzice znają język angielski? Mogliby go nie umieć i byłoby okay. Wypuściłem powietrze i przeczesałem dłonią włosy. Wiem, że dziewczyny robią mi zdjęcia, ale mam to gdzieś. Co ja mam mu powiedzieć?
- Ja.. uhm… jestem znajomym Magdy.- starałem się mówić spokojnie, ale niezbyt mi to wychodziło. Ojcowie nastoletnich dziewczyn to najgorsze co może być.
- Możesz mi ją dać…?- wyraźnie zapytał o moje imię, więc od razu odpowiedziałem.
- Harry.
- Dobrze Harry, mógłbym porozmawiać z moją córką?- Miałem wrażenie że ten gość wyskoczy zaraz z krzaków i wyceluje we mnie z karabinu. Jakby wiedział że mam większe zamiary do tej dziewczyny niż być jej znajomym.
- Niestety, ale nie ma jej tutaj.
- Oh, więc gdzie jest?- nie wiedziałem co powiedzieć. Nie wiedziałem nic o jej rodzicach, nie wiedziałem, w jakich są stosunkach. Nie chciałem powiedzieć niczego czego jej ojciec nie wiedział, aby jej nie wkopać.
- Ona wyszła do łazienki. Mógłby pan zadzwonić za chwilę?

***

Całkiem nieźle mi się malowało. Czekałam na Harrego i szczerze mówiąc sądziłam że będzie troszkę wcześniej. Najchętniej poszłabym już do domu, albo przynajmniej coś zjeść, ale obiecałam czekać w parku. Nie mam jak się z nim skontaktować, więc chyba muszę czekać.
Najwidoczniej jest zajęty. Nie mam żadnego pojęcia o tym, jak tak naprawdę wygląda jego, życie, praca. Co on robi na co dzień? Jak to jest żyć z świadomością że jest się rozpoznawany przez wszystkich? Przecież, to musi być bardzo uciążliwe.
A ja nie wiem jak z tym wszystkim miałabym sobie poradzić. Przecież już teraz są jakieś spekulacje na mój temat. Nigdy nie wchodziłam na plotkarskie strony ale Iza zdążyła uświadomić mnie że fanki zastanawiają się kim jestem. Zrobiono mi z hardym zdjęcia w paru miejscach ale on powiedział żebym zbytnio się nie przejmowała. Tylko jeśli zgodzę się zostać jego dziewczyną chyba będę musiała zacząć się tym interesować.
- Meg- usłyszałam Jego głos gdzieś z tyłu. – Chwała Bogu, myślałem że cię już nie znajdę. – usiadł na ławce obok mnie i oparł łokcie o kolana schylając się do przodu. Wow musiał szybko biec, skoro jest taki zdyszany.
- Biegłeś?- uniosłam brew podciągając trochę nogi do siebie aby miał więcej miejsca na ławce. Spojrzał na mnie dopiero po chwili i szeroko się uśmiechnął. Przeniósł wzrok na moje rysunki, wziął je wszystkie do rąk, wraz z moją torbą i przełożył je za siebie tym samym się do mnie zbliżając. Obserwowałam go uważnie i mimo że wiedziałam co ma zamiar zrobić, nie chciałam tego przerywać. Zanim mnie pocałował spojrzał wprost na moje usta, więc nie mogłam zrobić nic innego jak wykorzystanie sytuacji i popatrzenie na jego, malinowe, pełne usta. Potem już tylko zamknęłam oczy oddając się przyjemności jaką za sobą niósł słodki dotyk jego warg.
Kiedy się od niego odsuwałam, nie odrywałam wzroku od jego oczu. Z bliska miały nieco inny odcień. Z pewnością nie były aż tak zielone jak na tych wszystkich zdjęciach, ale miały swój urok.
- I na takie właśnie zadośćuczynienie liczyłem, znosząc dziś te wszystkie telefony.- szepnął ciągle się we mnie wpatrując. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale on tylko machnął ręką i wyciągnął z kieszeni swój telefon. Podał mi go ciągle się uśmiechając.- Przepraszam że trochę się spóźniłem, ale chłopaki mnie zatrzymali, i spotkałem po drodze pewne utrudnienia.
- Dzwonił ktoś?- wskazałam na telefon. Harry zaśmiał się przymykając na chwilę oczy.
-Sprawdź odebrane. – zrobiłam to, a on w tym czasie zaczął przeglądać moje rysunki. Jezu… co się wszyscy uparli żeby dziś dzwonić? Kasia, Babcia, Monika, Łukasz? A on po co dzwonił? Niech się ode mnie odwali. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać o czymkolwiek.
No i tata. Wszystkich bym jakoś przeżyła ale nie mojego ojca. Przecież on dostaje wysypki i nerwicy kiedy tylko spędzam czas z jakimś chłopakiem. Musiał się nieźle zdziwić kiedy Harry odebrał. Swoją drogą, dlaczego on do cholery wszystkie te telefony odbierał?!
- Hazz, wiesz że nie musiałeś z nimi rozmawiać, nie?- uniosłam brew patrząc na jego profil. Odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie tak, jakby mnie chciał udusić w tamtym momencie. Był trochę rozbawiony ale mimo wszystko mnie zaskoczył.
- Meg, skarbie.- coo? Jaki skarbie?- Czekałem na twój telefon, a nie zrozumiałem niczego co pisze w twoim telefonie. W tym nazw kontaktów. – zaśmiał się.
- Co mówił mój tata?
- Chciał z tobą rozmawiać, powiedziałem że jesteśmy znajomymi i żeby zadzwonił później bo jesteś w łazience.
- No no, już tak okłamałeś mojego ojca?- zmrużyłam oczy próbując zachować powagę.- I ty chcesz być moim chłopakiem?
- Ja dzielnie cię kryłem przed twoimi rodzicami, więc myślę ze jestem idealnym kandydatem.- wyszczerzył się ruszając jedną brwią.- A tak poza tym, to jest naprawdę dobre.- wskazał na moje rysunki.- Pokazywałaś je gdzieś, lub coś w tym stylu?
- Rysuję raczej dla siebie.- wzruszyłam ramionami.- Poza tym to jest amatorskie.
- Co z tego? Mi się podoba. Mogę jeden?- uśmiechnął się.
- Po co ci on?
- Jak to po co? Powieszę sobie nad łóżkiem. – poruszył brwiami.- Musisz go jeszcze tylko podpisać, bo jak już będziesz sławna, będę już miał coś co wyszło spod twojej ręki.
- W takim razie ja powinnam dostać coś od ciebie- posłałam mu znaczące spojrzenie czekając na to co wymyśli.
- Hmm okay, dostaniesz. Tak w ogóle to chciałem cię o coś zapytać. Chłopaki chcieli żebyśmy wyszli gdzieś razem z nimi.- Trochę się zmieszał Nie wiem dlaczego, nie chce mnie takk zabrać?
- Jeśli chcesz tam iść, nie ma sprawy.
- Oczywiście wolałbym spędzić ten czas tylko z tobą, ale chyba raz mogę się poświęcić. – Nagle wstał z ławki i wyciągnął do mnie dłoń.- Chodźmy się przejść.
- Jesteś samochodem?- Kiwnął głową a ja spojrzałam na moje wszytki rzeczy. Nie było ich aż tak dużo, ale miałam okropnie ciężką torbę. – Moglibyśmy najpierw zostawić tam moje rzeczy?
- Jasne. Zaparkowałem niedaleko. A teraz daj mi to, ja poniosę.
- Zgłupiałeś? Sama je wezmę. Pozza tym to damska torba.
- i co? Mam to gdzieś- wzruszył ramionami ale mimo to nie oddałam mu tego. – No Meg, nie przesadzaj, poniosę.
- To ty nie przesadzaj- zmrużyłam oczy.- Sugerujesz ze nie uniosę własnych rzeczy?
- Nie, po prostu chcę być miły- westchnął.- No już dobra, jesteś niezależną kobietą, spróbuję to zaakceptować.

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 6


- Wiem że to nie to, czego oczekiwałaś, ale musiałem dzisiaj pojechać do siostry i nie za bardzo się wyrobiłem z tym wszystkim. – wprowadziłem ją do środka próbują ukryć moje zażenowanie.
Czekałem aż zgodzi się na poważniejsze spotkanie od kilku tygodni, a kiedy wreszcie mi się to udało, ja cały dzień byłem u Gemmy. Ale co miałem zrobić, kiedy rano do mnie zadzwoniła, prosząc, bym o nic nie pytał i do niej przyjechał? Tym sposobem nie zdążyłem przygotować niczego co zaplanowałem na wieczór z Meg. Mam nadzieję że zrozumie, i zadowoli się tym co zdążyłem wymyślić w pół godziny. Mianowicie wykopałem chłopaków z domu, i zaprosiłem ją do siebie.
-  W porządku- zdjęła w przedpokoju buty i ułożyła je obok siebie. Spojrzała na mnie uśmiechając się.- Prosiłam cię przecież o ciche, spokojne spotkanie. Przynajmniej tutaj nie będzie nam nikt przeszkadzał.
Weszliśmy wgłąb domu. Boże, zabiję ich. Mieli wyjść z domu w czasie kiedy pojechałem po Meg. Mogłem domyślić się, że mnie nie posłuchają i zostaną. Chcą mi wszystko zniszczyć specjalnie czy może nie widzą że tak to działa? Nie widzą jak bardzo kruche są nasze relacje, jak bardzo oboje się wahamy i nie chcemy zaangażować. Chciałem jej pokazać że ze mną mogłaby czuć się dobrze. Jeśli nie dadzą nam dziś spokoju nie będę mógł z nią porozmawiać na poważnie. Na osobności.
- Cześć chłopaki- Meg założyła za ucho włosy delikatnie się do nich uśmiechając. Widać, że była zaskoczona, zresztą co się dziwić, tez byłem. Żaden z nich nawet na mnie nie spojrzał i dobrze, bo chyba bym ich zabił samym wzrokiem. Teraz jeszcze będą udawać że nie wiedzieli że tutaj przyjdziemy? Wgapiali się jedynie w Meg witając się z nią. Poza tym nie podobało mi się że Zayn tak się przyglądał jej nogom. Były bardzo zgrabne a lekka opalenizna tylko czyniła je piękniejszymi. Miała na sobie spodenki i sweterek, nic specjalnego, ale wyglądała ślicznie.
- My pójdziemy do góry- powiedziałem od razu skupiając na sobie ich uwagę. Złapałem Magdę za rękę i ruszyłem do góry. – Zamknijcie drzwi kiedy będziecie wychodzić. – dodałem znacząco nawet na nich nie spoglądając. Dobrze, że zamknąłem drzwi do mojego pokoju na klucz. Choć tyle udało mi się przed nimi ochronić.
- Chłopaki nie obejmowali twojego planu co?- Meg uniosła brew śmiejąc się cicho.
- Nie wiem dlaczego nigdy się mnie nie słuchają.- mruknąłem.- Prosiłem żeby wyszli, ale jak widzisz, nie za bardzo się do tego zastosowali. Po prostu sądzą że między nami jest coś co przed nimi ukrywam. – wzruszyłem ramionami, a Meg się trochę zaczerwieniła. Problem w tym że między nami niczego takiego nie ma.
- Może cię nie słuchają dlatego że jesteś najmłodszy?
- Możliwe.
- To może jakoś ci pomogę.- szepnęła.- No wiesz, z moich obserwacji wynika że nie do końca wiedzą o co z nami chodzi- zamachnęła ręką. Oni nie wiedzą? Tak się składa że ja też nie mam pojęcia co z nami. Odwróciłem się od niej otwierając przed nią drzwi do mojego pokoju.- Może moglibyśmy trochę ich nabrać co? Znając was, facetów, liczą na to że ukrywamy przed nimi związek ale chyba do końca w to nie wierzą. Sprawmy żeby uwierzyli w coś wię…- zamknęła usta kiedy zobaczyła co znajduje się w środku. Stanęła w miejscu i obróciła się dookoła przypatrując wszystkiemu. Później spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko. – Jesteś wariatem wiesz? I nigdy bym nie powiedziała że taki z ciebie romantyk.
- Nie jestem romantykiem- warknąłem. Każdy chłopak wolałby zostać inaczej określony przez dziewczynę. Zbliżyła się lekko do mnie i ułożyła swoje dłonie na mojej klatce piersiowej. Zmrużyła oczy podstępnie się uśmiechając.
- Rozejrzyj się Harry, przygotowałeś to wszystko dla mnie. Świece, kwiaty i oh to wszystko. – zmarszczyła nos w sposób w jaki tylko ona to robi.- To zrobił romantyk, a ja, dziewczyna który uwielbia romantyków mam nieziemską ochotę właśnie jakiegoś pocałować- Zbliżyła się do moich ust stając na palcach. Nachyliłem się lekko nad nią i już miałem złączyć nasze usta razem kiedy ona się odsunęła.- Ale skoro żadnego tu nie ma, jak twierdzisz, będę musiała obejść się ze smakiem.
Odwróciła się i usiadła na kanapie w rogu pokoju. Chyba się domyśliła że tam właśnie chciałem ją zaprosić. Pokręciłem rozbawiony głową i ruszyłem w jej kierunku. Wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę i zacząłem zaświecać świeczki.
- Wiem że to trochę tandetne.- mruknąłem. Spojrzałem na nią, siedziała na łóżku przypatrując się temu co robię.
- Nikt, nigdy nie zrobił czegoś takiego dla mnie.- rozłożyła ręce wskazując na pomieszczenie.- Jest tutaj ze sto świeczek, i mnóstwo kwiatów. Poza tym sama prosiłam cię o miejsce gdzie będziemy sami. Tutaj zdecydowanie jesteśmy. Nawet jeśli jest to odrobinę tandetne, podoba mi się.
Podszedłem do niej siadając obok. Nachyliła się lekko nade mną i pocałowała mnie. Pierwszy raz w ten sposób. Pozwoliła na to bym językiem lekko rozchylił jej usta i pogłębił pocałunek. Przysunąłem się do niej i ułożyłem jedną rękę na jej talii, drugą zaś wplotłem we włosy. Nie spodziewałem się z jej strony takiej śmiałości. Popchnęła mnie na kanapę i ułożyła się na mnie. Jej usta były takie zmysłowe, całując ją czułem się jak jakiś zakochany świr. To był moment kiedy poczułem że naprawdę mogłaby zostać kimś więcej, być ze mną na poważnie. Uwierzyłem że jeśli się postaramy może nam wyjść. Jeśli tylko ona mnie zechce.
Wsunęła swoje małe dłonie pod moją koszulkę całując mnie coraz bardziej śmiało.
Po kilku minutach cały zdyszany odsunąłem się nieznacznie od niej. Przyglądałem się, jak otwiera oczy i od razu kieruje je na mnie. Jej zaróżowione policzki wyglądały po prostu słodko. Oblizała lekko nabrzmiałe usta po czym wykrzywiła je w uśmiechu.
- Musimy pogadać.- szepnęła podnosząc się do góry.  Poprawiła roztrzepane włosy i spojrzała na mnie wymownie. Sam również się podniosłem i niemal natychmiast chciałem się dowiedzieć co ona chce mi powiedzieć. Może wreszcie się na coś zdecydowała? Tymczasem okazało się że to ona chce wiedzieć na czym stoi.
- Harry, niewątpliwie miedzy nami jest coś więcej niż przyjaźń.- westchnęła.-Ale nie mogę się zaangażować w to coś nie wiedząc w co się pakuję. Najlepiej będzie jeśli po prostu mi powiesz czego ode mnie oczekujesz, a ja powiem ci , czy będę w stanie ci to dać. – spojrzała na mnie wyczekująco a ja już nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Co mogę powiedzieć żeby jej nie zniechęcić.
- Wiesz, że nie oczekuję zbyt wiele.- westchnąłem.- Meg, coraz bardziej mnie do ciebie ciągnie.  Nie wiem czy ciebie też, ale już dłużej nie mogę się powstrzymywać. Nie mogę udawać że nie chciałbym czegoś więcej.
- Tego akurat się domyśliłam- Uśmiechnęła się, mimo iż była zdenerwowana. – Boję się.- zamknęła oczy przełykając ślinę. Zawahałem się, ale wziąłem jej dłoń i zamknąłem ją w lekkim uścisku.- Tyle rzeczy mówi mi że to głupie, i po prostu bez sensu. Jedyne co sprawia że ciągle tu z tobą jestem to to że bardzo cię lubię.
- Magda, spokojnie-  pogłaskałem ją lekko po dłoni. – Czego się boisz. Przecież wiesz że cię nie skrzywdzę. Tak?- Jej brak odpowiedzi jednak wskazywał na co innego. Chyba jednak nie wiedziała że  nie mam zamiaru tego robić.
- Mój ostatni związek jest jeszcze dla mnie świeżą sprawą. Ciągle jestem zraniona i boję się że to się powtórzy.- przyznała nie patrząc na mnie.
- Meg, nie jestem taki, wiesz ze…
- Zaczekaj.- poprosiła, więc się zamknąłem- Poza tym twoja sława. Nie ukrywajmy tego,  że to bardzo utrudnia wszystko.
- Pieprzona sława.- warknąłem- Wiedziałem że tak będzie. Że prędzej czy później mnie zostawisz  z tego powodu.
- Co? O czym ty mówisz?- zmarszczyła brwi patrząc na mnie.
- O tym, że każda dziewczyna z którą byłem odchodziła, kiedy tylko się coś stało. Dziennikarze, fani, nie mogły tego znieść. Rozumiesz? Żadna z nich nie kochała mnie na tyle żeby się z tym męczyć. I boję się że ty zrobisz to samo. Że kiedy będziesz się musiała trochę poświęcić po prostu odejdziesz.
- Sam więc widzisz, że to nie ma sensu- mruknęła.- Jeśli nie z powodu sławy zostawię cię bo będę musiała wrócić do Polski.
- Wiem – odpowiedziałem.- Ale nie potrafię odpuścić. Nie chcę cie stracić, co jeśli to ty jesteś tą jedyną?
- Wierzysz w takie rzeczy? – prychnęła cicho- Możesz mieć każdą dziewczynę, sławną czy nie, dlaczego miałbyś być ze mną kiedy tyle rzeczy nie pozwala nam na związek?
- Tak, wierzę. Skoro mogę być z każda, dlaczego nie mogę z tobą? Do cholery Meg, nie jesteśmy dziećmi- troszkę, się zirytowałem. Jestem zbyt pochłonięty tym co poczułem do tej dziewczyny żebym mógł  odpuścić. – Lubię cię, jesteś inteligentna, piękna, utalentowana. Nie obchodzą mnie w tej chwili inne. Też boje się zaangażować, ale czemu nie możemy zaryzykować? Dlaczego nie, skoro czujemy się w swoim towarzystwie tak dobrze? Meggi, chcę byś była moja. Zostań moją dziewczyną.- chyba ją zatkało. Ale mogła się przecież spodziewać że ją o to w końcu zapytam. Widocznie w biła się z własnymi myślami bo nim mi odpowiedziała minęło trochę czasu.
- Nie mówię nie.- uśmiechnęła się. – wiem że czekałeś na to długo. Jestem ci wdzięczna za to że byłeś taki cierpliwy. I może to za dużo, ale muszę cię prosić o kilka dni. Muszę to sama przemyśleć.
- W porządku. – dałem za wygraną. Zależy mi, ale nie będę jej do niczego zmuszał. Chcę by była ze mną szczera, jeśli nie chce ze mną być, zrozumiem, po co mi dziewczyna która nic do mnie nie czuje. Rozumiem, że musi to przemyśleć, to co czuje, i całą sytuację.
- Zdaje się że mieliśmy się dobrze bawić co? – uniosła brew zmieniając diametralnie temat. – Proponuję się odprężyć.
- Odprężyć? Masz cos na myśli?
- Nie wiem, to ty to wszystko wyszykowałeś. Możesz pokazać mi tą kolekcję misiów o której mówił Louis. – rozłożyła się na kanapie i tak jak powiedziona zdecydowanie odprężyła.
- Możemy też obejrzeć jakiś film. Mam tutaj całkiem niezły sprzęt jeśli o to chodzi.


*****


Mimo iż nie miałam nigdy szansy na obejrzenie w domu filmu praktycznie jak w kinie to nie miałam na niego zbytniej ochoty. Wysunął nie wiem skąd biały ekran, i wyświetlił z projektora jakiś film, niekoniecznie już wiem jaki. Doceniam to że Harry tak się postarał. Ten pokój wygląda niesamowicie. Przygotował dla nas romantyczny klimat, naprawdę chciał bym się zgodziła z nim być. I to zaprzątało mi myśli cały film.
Pomijając wszystkie negatywy, coś mi tutaj nie pasowało. On był zbyt idealny.
To nie jest możliwe, by był taki. Pewnie miewał złe dni, miał tez swoje wady, ale mimo to niełatwo było mi się pozbyć tego dobrego wrażenia jakie na mnie wywarł. W ciągu tej stresującej rozmowy zastanawiałam się ciągle jak facet taki jak Harry miałby być mną zainteresowany. I jeszcze twierdzi że boi się że to ja odejdę. A ja boję się że on to zrobi. Że spotka piękną modelkę czy aktorkę, bo z pewnością spotka, i nie będzie w stanie być mi wierny. A to dla mnie naprawdę bardzo ważne.
Wiem, że mógłby być moim chłopakiem. Jest w moim typie nie tylko fizycznie, ale też pod innymi względami. Lubię chłopaków którzy są na tyle inteligentni by prowadzić ze mną poważne rozmowy. Lubię wiele cech Harrego. I w głębi duszy wiem co mu odpowiem. Wiem że się zgodzę, choć wiem, że będę cierpiała. Związki na odległość nie są dobrym rozwiązaniem, a jeśli zostaniemy parą, niewątpliwie taki związek nas czeka. Poczułam że delikatnie dotyka opuszkami palców moją dłoń. Spojrzał na mnie i złączył nasze palce razem.
Westchnęłam cicho, oparłam moją głowę o jego ramię i postanowiłam zacząć oglądać film, zostawiając w spokoju wszystkie moje wątpliwości.
Fakt ze było mi z nim tak dobrze teraz był dla mnie o wiele ważniejszy niż to że jest sławny czy to że będę musiała wracać do domu z dala stąd. To się nie liczyło, bo z nikim do tej pory nie czułam się w ten sposób.
Ciszę wypełnioną odgłosami filmu przerwał nam mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam kto się do mnie dobija.
Mama. Świetnie.
- Przepraszam muszę odebrać.- wstałam posyłając mu uśmiech. – Będę rozmawiała po polsku, więc się nie zdziw.- uprzedziłam go a on tylko machnął na mnie ręką.
- Jeśli chcesz, możesz wyjść na balkon.
- W porządku, mogę rozmawiać tutaj.
Wcisnęłam w końcu zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Magda! Nareszcie! Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów?
- Nie zauważyłam że dzwoniłaś.
- Oh, w porządku. Co tam u ciebie słychać, dzwoniłam do cioci, powiedziała mi że ciągle gdzieś wychodzisz.
- No wiesz, poznałam parę osób, poza tym dużo rysuję.- musiałam się jakoś wyłgać. Przecież nie przyznam się że cały mój czas spędzam z Harrym, a przynajmniej znaczną jego część.
- Okay, a jak wam mija czas? Co tam w ogóle robicie? Mam nadzieję że pomagasz cioci.- Nidy nie rozmawiałam z mamą o mnie. Zadzwoniła by zapytać o podstawowe rzeczy, zrobiła to, i to było wszystko. Nie miałam najmniejszego zamiaru wspominać słowem o całej sytuacji w jakiej się znalazłam.

***

Oboje nie byliśmy zbyt rozmowni.
Meg wpółleżała opierając się o mnie i przyglądała się filmowi, albo po prostu myślała o tym tak jak to robiłem ja. Nie mogłem od tak wyrzucić z Glowy tych wszystkich myśli.
Nim się obejrzałem film się skończył, ja niczego nowego nie wymyśliłem,  a Meg zdaje się że zasnęła.
Westchnąłem cicho patrząc na jej śpiącą tak niewinną twarz. Wlazła z butami w moje życie, a ja nie potrafię jej z niego wyrzucić. Nie mogę tego zrobić. Spędzając z nią tak dużo czasu ostatnimi czasy poznałem ją lepiej. Wiadomo, że zostało jeszcze wiele do odkrycia o sobie ale mimo to czuję że zbliżyliśmy się do siebie. A ona i tak każe mi ciągle czekać.
Wsunąłem dłoń pod jej plecy i jakimś cudem ją uniosłem. Nie żeby była ciężka, po prostu ja nie byłem na tyle silny by nosić na rękach dziewczyny. Dobra, przesadzam, jakoś ją uniosę przecież, ale chyba powinienem zacząć pojawiać się na siłowni trochę bardziej regularnie.
Ułożyłem ją na moim łóżku i przykryłem ją kołdrą. Zgasiłem parę świeczek i wyszedłem z pokoju.
Zbiegłem na dół po schodach mając nadzieję że Magda była na tyle zmęczona, że pośpi choć pół godziny. Miałem w planie przygotować coś do jedzenia, a w tym czasie trochę się zastanowić.
Czy ona naprawdę jest tego wszystkiego warta? Robimy z tego pieprzoną bajeczkę, nie wierzę że mógłbym w tym wieku poznać dziewczynę, która potem zostanie moją żoną, i będziemy ze sobą już całkowicie do końca. Mam osiemnaście lat. Chcę żyć pełnią życia, w pełni wykorzystywać to że mam zespół, to że mam takie możliwości, aby podróżować, ciągle spełniać marzenia. To wykonalne, naprawdę. Po tym jak doszliśmy z chłopakami do finału Xfactora wierzę, że marzenia się spełniają. Nie chcę teraz się wiązać, nie chcę być z jedną dziewczyną, która w dodatku nie będzie ze mną. Ją przekonuję, ale sam nie jestem do tego przekonany. Czy to wszystko co robię, by ze mną była, jest tego warte? Będziemy ze sobą góra dwa miesiące, później ona wyjedzie, ja wyjadę.
Nie rozumiem sam siebie, i dlaczego do kurwy nędzy zrobiłem się nagle taki wrażliwy?! Nigdy nie roztrząsałem tak moich uczuć.
Bo nigdy nie ciągnęło mnie tak do żadnej dziewczyny. Ale to nie oznacza że Meg jest jakaś wyjątkowa.
Zamknąłem oczy opierając się rękami o blat. Pochyliłem głowę na dół głośno wypuszczając powietrze.
Ale kto mi każe traktować to poważnie?
To inteligentna, piękna dziewczyna, dlaczego bym nie mógł potraktować tego jak czegoś w rodzaju wakacyjnej przygody?
Postawiłem wodę na herbatę, i nalałem sobie soku jabłkowego.
- Hazz?-  zdziwiony głos Nialla sprawił, że od razu się podniosłem. I wylałem na siebie całą zawartość szklanki.
- Boże, Niall, nie strasz mnie tak! Cholera jasna, jestem cały mokry. – odstawiłem szklankę i od razu zdjąłem z siebie mokrą koszulkę. No super.
– Sorki- nie byłby sobą, gdyby nie zaczął się ze mnie śmiać. Jednak i tak jak na niego to w miarę szybko się ogarnął. - A gdzie Meg?
- Na górze- mruknąłem. Wyciągnąłem chleb i nie patrząc na blondyna zacząłem robić kanapki.
- Coś się stało?
- Nie. Zgłodnieliśmy.
Nie miałem humoru. To do cholery miała być świetna randka a tymczasem skończyłem z śpiąca dziewczyną na górze, która pewnie była znudzona i zasnęła w dodatku sam jestem zupełnie zdezorientowany swoimi uczuciami, całą sytuacją. Ten wieczór jest okropny.
- Na pewno?
- Do cholery, Niall! Na pewno. – warknąłem
- Okay okay, już nic nie mówię- uniósł dłonie w geście obronnym. – Nie spinaj się tak.
Zignorowałem go. Ułożyłem gotowe kanapki na talerzu, zrobiłem dwie herbaty i położyłem wszystko na jednej tacy.
Udałem że nie widzę obserwującego mnie ze zdziwieniem Horana i wróciłem do góry. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju najciszej jak się dało i wszedłem do środka.

***

Jęknęłam cicho słysząc głośne trzaśnięcie drzwiami. O mój Boże, ale ze mnie idiotka. Zasnęłam będąc na randce.
Przeczesałam włosy dłonią i lekko przetarłam oczy.
- Louis?! – Chłopak stał w progu i wpatrywał się we mnie z dosłownie otwartymi ustami. Rękę wciąż trzymał na klamce i nie drgnął nawet o milimetr.- Co ty tutaj robisz?!
- Ja… emmmm, no. – jąkał się, a jego wzrok z pewnością nie był utkwiony w mojej twarzy. Sama na siebie spojrzałam i od razu spłonęłam rumieńcem. Dlaczego nie mam na sobie mojego swetra?!
Nakryłam się kołdrą zastanawiając się jak to się mogło stać. Harry przecież nie ściągnąłby mi go. Musiało mi być gorąco i sama go zdjęłam kiedy spałam. To możliwe, mam mocny sen, i kiedy się budzę nie jestem do końca świadoma tego co mówię i robię. Mogłam się przebudzić na moment i ściągnąć sweter. A teraz przyjaciel Harrego miał okazję zobaczyć mój kremowy, koronkowy stanik.
- Gdzie jest Harry?- Louis już chyba wyszedł z fazy zdziwienia, choć nie jestem tego pewna. Przeszedł kilka kroków i padł na kanapę.
- Właśnie, gdzie jest Harry?- powtórzył moje pytanie. Wypuścił skonsternowany powietrze i wreszcie wrócił stary Louis. Na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. O nie, nienawidzę, gdy taki jest.
- Teraz już przynajmniej wiem dlaczego chciał się nas pozbyć z domu. – zaśmiał się. Przewróciłam oczami wreszcie rozumiejąc to, o czym on myślał od początku. Lou myśli, że my ze sobą spaliśmy. Co się zresztą dziwić? Jestem w łóżku Harrego, tylko w staniku. A Louis przecież nie widzi, że mam na sobie spodenki.
- Coś sugerujesz?- uniosłam brew ciągle przytrzymując dłonią kołdrę na moich piersiach.
- Ja? A gdzie tam.- machnął ręką.- Przecież leżysz tutaj półnaga zupełnie przypadkiem.
- Lou, to nie twoja sprawa.- zaśmiałam się.- Czy ja wchodzę do sypialni tobie i twojej dziewczynie?- Wiem, że to nie okay, my z Harrym nie jesteśmy nawet razem. Poza tym poniekąd potwierdziłam to, o czym myśli Tomlinson, ale cholera, on jest tak pewny siebie, że nie mogłam się powstrzymać.
- W porządku, czyli wy nic nie robiliście. Rozumiem.- Nim zdążył skończyć zdanie drzwi do pokoju się otworzyły i do pomieszczenia wkroczył Harry. Jezu…
Dlaczego on do cholery też nie ma na sobie koszulki?!
Zlustrowałam zdziwiona jego tors i tatuaże. Nie mogłam nic poradzić na to że do moich policzków dopłynęła krew. Tuż nad jego dżinsami widać było zarys wyrzeźbionego V. O Mój Dobry Boże.
On patrzył na mnie w ten sam sposób. Przyglądał się moim piersiom, z których zsunęła się kołdra. Zaraz ją poprawiłam, ale to niczego nie zmieniło. Już dawno nie czułam się aż tak zażenowana.
Louis natomiast wędrował wzrokiem to na mnie, to na Harrego i po prostu wybuchł tak głośnym śmiechem jakim tylko on mógł wybuchnąć.