HARRY
Bardzo się do niej
przywiązałem. Znam ją niedługo ale na prawdę coś do niej czuję,
Właśnie poszła do domu. Odprowadziłem ją kawałek. Kiedy
wracałem do domu spotkałem kilka fanek więc to mi zajęło parę
minut. Wróciłem do domu. Moja pierwsza myśl która
przebiegła mi przez głowę kiedy zobaczyłem co oni wyprawiają
była taka że mieszkam w domu wariatów. Ale kocham to!
Wskoczyłem na plecy Louisowi który zajadał się marchewką,
a nawet nie jedną bo próbował wepchnąć sobie do ust jakieś
dziesięć. Zrzucił mnie na ziemię i wtedy zadzwonił mój
telefon. To była Meggi. Była cała roztrzęsiona, chyba płakała.
Prosiła żebym przyjechał do niej. Nie odzywając się nawet do
chłopaków wybiegłem jak najszybciej z domu i skierowałem
się w kierunku domu jej cioci. Ale co się mogło stać, że ona
płakała? Miałem myśli zawalone samymi czarnymi scenariuszami, ale
w głębi duszy modliłem się żeby nic się jej nie stało i żeby
to nie było nic poważnego. Dochodziłem do jej domu kiedy
zobaczyłem że parkuje właśnie przed nim jakiś samochód.
Wyszedł z niego jakiś chłopak. Zaraz potem z domu wybiegła Meggi
i rzuciła mu się w ramiona. W tym momencie coś we mnie pękło.
Ona ma innego? Ale...ale jak to. Przecież mówiła że mnie
kocha. Ja też ją kochałem, ja też ją kocham. Dlaczego? Dlaczego
ona mi to zrobiła. Ufałem jej a ona mnie wykorzystuje. Kiedy
zobaczyłem jak on chwyta w dłonie jej twarz gładząc ją po
policzku już nie wytrzymałem. Wściekły ruszyłem z powrotem do
domu. Obróciłem się za siebie i dostrzegłem jeszcze że
wchodzą objęci do domu. Kipiałem z wściekłości. Już nie miałem
zamiaru wracać do domu. Wszedłem do klubu i zamówiłem
drinka po czym za jednym zamachem go wypiłem. Miałem dość tego
wszystkiego. Dość tej sławy. Chcę żeby dziewczyny traktowały
mnie jak normalnego chłopaka, ale muszę w końcu pogodzić się z
faktem, że nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. Już zawsze będę
na każdym kroku wykorzystywany. Wypiłem kolejnego drinka. Miałem
ochotę upić się tak żeby o wszystkim zapomnieć. I tak chyba
zrobiłem bo film mi się urwał po którymś z kolei drinku.
ZAYN
Siedzieliśmy w salonie. Liam z
Louisem kłócili się o pilota. Ja to bym najchętniej jakąś
bajkę obejrzał, ale nie ważne. Nie to mi chodziło po głowie.
Zastanawiałem się gdzie jest Harry. Wybiegł z domu jak postrzelony
po tym dziwnym telefonie. Dzwoniłem do Meggi ale też nie odbiera.
Wtedy usłyszałem zamykające się drzwi wejściowe. Zobaczyłem
ledwo stojącego na nogach Harrego. Podszedłem do niego chwytając
go pod ramię żeby się nie przewrócił.
- Coś ty zrobił?!
- Chciałem zapomnieć
-wybełkotał. Zawołałem chłopaków żeby mi pomogli.
Zaprowadziliśmy go do pokoju i rzuciliśmy na łóżko.
- Zayn- zawołał mnie
więc do niego podszedłem - Nie chce być sam, zostań tu -
- Harry idź spać, pogadamy
rano.
- Nie będzie o czym gadać.
Ona...ona...ona...jak ona...nie- próbował coś
powiedzieć, ale nie potrafił.- Zdradziła mnie...widziałem.
- Co ty mówisz?
Meggi?- zacząłem się śmiać a Harry dziwnie na mnie patrzył
- Była z innym, widziałem-
mówił dalej
- Nie gadaj głupot, idź
spać-
-Ale ja ją kocham, a ona...one mnie...nie...ona...mnie... nie kocha
Wyszedłem z jego pokoju.
Poszedłem do swojego, wcześniej biorąc prysznic. Położyłem się
do łózka ale długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o tym co
powiedział Hazza. Niby był pijany, ale wszyscy dobrze wiemy że on
po pijaku mówi całą prawdę. Tak było zawsze, wszystko
wypaplał gdy wypił za dużo alkoholu, a dzisiaj zdecydowanie za
dużo wypił. Ale nie chce mi się w to wierzyć, że Meg go
zdradzała. Ona taka nie jest, wydawała się taka miła. Od razu ją
polubiłem. Teraz to już nie wiem co o tym myśleć. Poszedłem
spać. To znaczy próbowałem zasnąć ale ta sprawa nie dawała
mi spokoju. W końcu jakoś się udało. Zerwałem się z łóżka,
kiedy usłyszałem głośną muzykę. Zabiję tego blondyna,
przysięgam. Trzymał sobie telefon przy moim uchu a w drugiej ręce
kiełbasę.
- Horan! Co ty do cholery
robisz?!
- Kazali cię obudzić a nic
innego nie działało, więc spróbowałem tego.
- Zabiję cię-
wysyczałem patrząc zabijającym wzrokiem na Nialla. No kto normalny
budzi człowieka o 11:43? Co? O 11:43? Ile ja spałem? Wywaliłem go
z mojego pokoju i powędrowałem do łazienki. Moje włosy... o
Boże...moje odbicie przeraża. Każdy włosek w inną stronę.
Uporałem się z nimi tylko w 40 minut. Tak, tylko, bo ułożyć moje
włosy to naprawdę sztuka. Zbiegłem na dół wpadając prosto
do kuchni. Dochodziła pierwsza. Zrobiłem sobie coś do jedzenia i
poszedłem do salonu. Siedzieli tam wszyscy oprócz Hazzy. No
tak, wczorajszy wieczór a właściwie to już noc nie były za
ciekawe dla niego. Muszę z nim porozmawiać o tym co się stało.
Ciekawe czy pamięta to co mi wczoraj powiedział. Zawróciłem
niezauważony i skierowałem się do pokoju Stylesa. Oczywiście
spał. No tak, nie ma co się dziwić, też bym spał. Będę dzisiaj
miły i przyniosę m u wodę i tabletki bo jak się można domyślić
będzie ich potrzebował. Kiedy wróciłem siedział na łóżku
i wpatrywał się w ścianę. Usiadłem obok niego.-
- Przyniosłem wodę i
tabletki.- dopiero teraz mnie zauważył.
- Dzięki- powiedział
biorąc je.- Co się wczoraj stało?
- Właściwie to nie wiem.
Przyszedłeś zalany do domu. Zaprowadziliśmy cię tutaj i zasnąłeś.
- nic nie mówiłem?
- Yy...- nie wiedziałem
czy mu powiedzieć.
- O co chodzi?
- Mówiłeś że Meg
cię zdradziła.- powiedziałem na jednym oddechu. Twarz Harrego
momentalnie zbladła. Z tego co myślę to właśnie sobie wszystko
przypomniał.
- Zostaw mnie samego-
powiedział.
- Nie, powiedz o co chodzi.
- przecież nie zostawię przyjaciela kiedy widzę że cierpi.
- No kurwa Zayn, dlaczego mi
to się zawsze zdarza?! No powiedz dlaczego?!- wybuchł nagle
wstając z łóżka. Nie odzywałem się.
- Mam dość tej sławy,
wolałem żyć normalnie. - powiedział z powrotem siadając na
łóżku , chowając twarz w dłoniach. Poklepałem go po
ramieniu i powiedziałem:
- Będzie dobrze stary.
- Nie będzie. Czy tylko ja
się dałem nabrać? Widziałeś że ona udaje? Bo ja już nie
rozumiem...
- Meggi jak dla mnie była
miła i nic złego w niej nie widziałem zresztą tak jak wszyscy.-
powiedziałem zgodnie z prawdą.- Co ona zrobiła?
- Widziałem ją z innym.-
Dla mnie to niezrozumiałe. Jak
to z innym? Ona nie pasowała mi do takiej dziewczyny która
wykorzystuje innych. Kiedy się patrzyło na nich razem było widać
bijącą od nich miłość do siebie. To mnie trochę szczerze mówiąc
zdziwiło. Znali się kilka dni, a zachowywali jakby się poznali w
dzieciństwie. To uczucie którym siebie nawzajem darzą nie
może być udawane. Czegoś takiego nie można udawać. Jeśli się
kogoś kocha to to widać, a kiedy ja patrzyłem na Meg było widać
jak się uśmiecha na widok Harrego. Widziałem w jej oczach
szczęście. Dlatego nie mogłem uwierzyć w słowa Hazzy. Ona taka
nie jest.
- Jak ona tak mogła? Była
dla mnie wszystkim, jest dla mnie wszystkim. Ja nie rozumiem, no.
Dlaczego ona to zrobiła? No powiedz, dlaczego? -
Nie odezwałem się. Po prostu
go przytuliłem. W takiej sytuacji nie ma słów które
pocieszają. Bo co mam mu powiedzieć? Tego kwiatu jest pół
światu? Tylko że on wybrał ten jeden, i kocha go nad życie. Może
z czasem zapomni, może się odkocha. Ale czy można się odkochać?
Nie jestem co do tego pewny, ale chyba raczej nie. Nigdy takiego
Harrego nie widziałem, aż tak załamanego.
Minęło już kilka dni a on
nadal siedzi w pokoju. Wychodzi po to żeby zjeść lub kiedy musi. W
końcu jest członkiem One Direction i w związku z tym jak każdy z
nas ma obowiązki. Cały czas jest przygnębiony, nie słucha o czym
mówimy, nawet jeśli siedzi w tym samym pomieszczeniu co my.
On naprawdę ją kocha. Ale ja nie mogę patrzeć jak cierpi. Muszę
coś z tym zrobić. Właśnie mamy przerwę na próbie.
Oddaliłem się trochę od chłopaków i wybrałem numer do
Meg. W końcu nikt z nią nie rozmawiał od tego zdarzenia,a ja chcę
żeby się pogodzili.
*rozm. tel.
Ja: Cześć Meg, możemy porozmawiać?
Meg: Jasne, mógłbyś mi powiedzieć co...
***