HARRY
Stałem
przed jej drzwiami. Zadzwonić czy nie? A co jeśli jej nie będzie a
jej rodzina nie zna angielskiego? Boję się, tak cholernie się
boję. Ale po to tu przyjechałem, wie zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi
powoli zaczęły się otwierać. Meggi, moja Meggi, no fakt już nie
moja. Popatrzyłem w jej niebieskie oczy w które jak zwykle wkradł
się cień szarości. Po chwili przeniosłem wzrok na brzuch. Trochę
było widać że jest w ciąży ale niewiele.
-
Harry- usłyszałem cichy szept i podniosłem wzrok na nią.- Co ty
tu robisz?
-
Przyjechałem do was.
-
Po co?- zapytała chłodno co przyprawiło mnie o ciarki.
-
Kochanie, proszę, wybacz mi. Ja jej nie chciałem pocałować, nawet
nie pamiętam tego wieczoru. To był pierwszy raz kiedy chłopcy mnie
wyciągnęli do clubu. Poszedłem tak bo chciałem zapomnieć, ze
jesteś tak daleko.
-
I zapomniałeś o mnie pocieszając się tą blondynką.
-
Meg, naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłem, nie wiem co wtedy
myślałem przepraszam.
-
Harry, ja...
-
Daj mi skończyć- przerwałem jej- Kocham cię najbardziej na
świecie. Odkąd ze mną zerwałaś czuje że moje życie nie ma
sensu. A co do dziecka to nawet sobie nie wyobrażasz jaki ja jestem
szczęśliwy. Nie obchodzi mnie kariera, obchodzisz mnie ty i to
maleństwo. Kocham was.
Nie
czekając na jej odpowiedź podszedłem do niej i złożyłem
delikatny pocałunek na jej ustach. Poczułem że go odwzajemnia.
Uśmiechnąłem się kiedy poczułem że lekko rozchyla usta
pozwalając mi aby mój język wsunął się do jej buzi.
-
Ja też cie kocham, my cię kochamy.
Powiedziała
dotykając brzucha. Przytuliłem ją z całych sił, wziąłem na
ręce okręcając wokół siebie. Usłyszałem jej śmiech którego
tak cholernie mi brakowało. Mój świat nabrał sensu, znów mogłem
powiedzieć że jestem szczęśliwy. Postawiłem ją na ziemi i
rozejrzałem się po pokoju.
-
Jesteś sama?
-
Tak, jest sylwester więc wszyscy gdzieś poszli.
-
A ty chciałaś spędzić go sama?
-
Nie, z naszym dzieckiem
-
Zostaję z tobą
Weszliśmy
do pokoju który pewnie był jej. Leżało tam pełno farb, pędzli.
Kilka obrazów. Musiała dużo malować. Zresztą miała na sobie
moją koszulę. Objąłem ja od tyłu zaplatając ręce na jej
brzuchu. To niesamowite że tam rozwija się mały człowieczek.
Oparłem głowę na jej ramieniu przyglądając się jej obrazom.
-
Kocie, ty masz niesamowity talent. Musisz coś z tym zrobić.
-
Niby co?
-
Nie myślałaś o jakichś studiach w tym kierunku?
-
Nie wiem, chwilowo nie ma takiej opcji.- dotknęła moich rąk które
były na jej brzuchu.
-
Ale jak już urodzisz.
-
Chcę zajmować się dzieckiem, nie chcę opiekunki.
-
Dobrze kochanie, ale to też moje dziecko i ja też się będę nim
zajmował. Poza tym maleństwo ma jeszcze wujków i ciocie, wiesz że
nam pomogą.
-
Zastanowię się.
Pociągnąłem
ją za sobą na łóżko. Wtuliła się we mnie opierając głowę na
mojej klatce piersiowej a ja głaskałem ja po głowie.
-
Tęskniłem za tym.
-
ja też- podniosła głowę i pocałowała mnie w usta.
-
wrócisz ze mną do Londynu?
-
nie wiem,
-
Jak to nie wiesz?
-
No po prostu, nie wiem. Nie wiem czy jestem gotowa. Poza tym co ze
szkołą?
-
Skarbie proszę, wróć ze mną, szkołą się jakoś zajmę.
-
Ale...
-
kochanie, nie pozwolę zostać ci tutaj samej. Jak ty zostajesz to ja
też. Muszę się przecież tobą opiekować. Nie pozwolę żeby coś
się stało tobie i dziecku, proszę wróć ze mną, chłopcy
tęsknią.
-
Ugh, dobrze, ale gdzie będę mieszkać. Nie zwalę się cioci na
głowę.
-
To chyba oczywiste że ze mną.
-
A chłopaki?
-
Chłopaki się ucieszą. Nawet nie wiesz jacy oni są dumni że
zostaną wujkami. Nie okazywali tego przy mnie ze względu na
sytuację ale wiem o tym.
-
Zapomnieliśmy o jednym. Nasi rodzice.
-
No rzeczywiście.
-
Co im powiemy? Że wyjeżdżam do Londynu po prostu?
-
kotek, musimy.
-
Ale ty ich nie znasz.
-
Ostatnio mnie polubili przecież.
-
Ale nie wiedzieli że ze mną spałeś.
-
No też fakt. Ale kocham cię i nie ważne co oni zrobią i tak
będziemy razem i zaopiekuję się tobą i dzieckiem.
-
Kocham cię.
-
Ja ciebie też. Cieszę się że cię znalazłem a ty mi wybaczyłaś.-
pocałowałem ją. Eh, jak ja tęskniłem za tym smakiem.
-
A tak w ogóle to jak ty mnie znalazłeś?
-
Wróżki mi pomogły.
-
Oo, czemu ich nie przyprowadziłeś do mnie?
-
kocie, kocie, bo chcę cie mieć tylko dla siebie.
-
Osz ty, a ja chciałam poznać wróżki
-
Kiedyś poznasz.
-
tsa....jasne. A tak serio?
-
Dzięki myszce. - powiedziałem tym razem prawdę ale Meg chyba nadal
nie wierzyła.
-
Wcześniej wróżki teraz myszki, serio mam w to wieżyc?
-
Serio serio. Twoja babcia cię tak nazwała kiedy z nami rozmawiałaś
przez skypa.
-
Pamiętałeś że tak do mnie mówi?- zapytała ze zdziwieniem.
-
Mhm, chyba muszę jej podziękować.
Długo
jeszcze tak siedzieliśmy wtuleni w siebie rozmawiając i co chwila
składając na swoich ustach pocałunek.
-
kochanie za piec minut nowy rok.- oznajmiłem spoglądając na
zegarek.
-
Chodź na podwórko
Wyszliśmy
przed dom. Chwyciłem Meggi za rękę odwracając się do niej
twarzą. Staliśmy bardzo blisko siebie patrząc sobie w oczy.
-
Dziękuję.- powiedziała Meg- Za to że cię poznałam w tym roku,
za to że byłeś przy nie, za wspaniałe wakacje za to ze dzięki
tobie poznałam chłopaków, za to że tu jesteś.
-
ja też dziękuje. Za ciebie. Za to, że mimo moich wad i tego co ci
zrobiłem jesteś ze mną, za to że dzięki tobie zostanę ojcem, za
to że jesteś taka wspaniała i moja. Kocham cię i przepraszam za
wszystko.
-
My tez cię kochamy.- obydwoje spojrzeliśmy jednocześnie na jej
brzuch. Zbliżyłem się do niej i ją pocałowałem. W tym momencie
wystrzeliły fajerwerki. Odkleiliśmy się od siebie z uśmiechem.
-
Szczęśliwego Nowego Roku.- wyszeptałem do Meggi a ona powtórzyła:
-
Szczęśliwego Nowego Roku.
Usiedliśmy
na tarasie okrywając się kocem.
-
Chłopcy w ogóle wiedzą że tu jesteś?
-
Yyy...nie- zupełnie zapomniałem- Kiedy zorientowałem się gdzie
jesteś pojechałem prosto na lotnisko.
-
Zadzwoń do nich. Tylko nie mów że jesteś ze mną. Powiedz że
wrócisz za kilka dni.
Wyciągnąłem
telefon. Zdecydowałem że zadzwonię do Liama. Pewnie tylko on jest
trzeźwy
-
Harry?!
-
Yhym, tak to ja.
-
Jezu, Hazz, gdzie jesteś?
-
Przepraszam, musiałem wyjechać, wrócę za kilka dni.
-
Ale gdzie jesteś?
-
Muszę kończyć szczęśliwego Nowego Roku.
-
Mogłeś zadzwonić wcześniej.
-
Wiem, pa.
-
Cześć.- rozłączyłem i napotkałem pytający wzrok Meg
-
No i co?
-
Słyszałaś
-
No nie bardzo ale mnie to już nie obchodzi, chcę ciebie.
Przyciągnęła
mnie do siebie i pocałowała. Jak ja się stęskniłem za tym. Kidy
ostatnio tak ją całowałem? W jej urodziny? Po jakichś czterech
godzinach rozmawiania i całowania Meg zasnęła na moich kolanach.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Przebrałem ją,
ściągając jej ubranie i założyłem moją koszulkę. Położyłem
się obok niej. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.
Nigdy więcej nie pozwolę jej odejść. Już zawsze będę przy
niej.
____________________________________________
Super rozdział, jak to dobrze że nareszcie się pogodzili,smutno mi było jak czytałam o tym jak cierpią. Wpadnij do mnie i zostaw komentarz jakbyś mogła :) http://my-own-songs-sweetasna.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. <3 Czekam na nn. :D
OdpowiedzUsuńBd mi miło jeśli zajrzysz, dopiero zaczynam: http://you-are-beautiful-onedirection-story.blogspot.com/
och.. Harry :>
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :)
Mam mało czasu, więc powiem tylko...: BOOOOOOOSIE!!! Czekam na następny.! <33
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial :) ja czytam na tel. i nie moge przeczytac 52 rozdzialu nie wiem czemu :((
OdpowiedzUsuńBooski, piękny, słodki, zajebisty.!! Kocham.♥
OdpowiedzUsuń