sobota, 23 lutego 2013

Epilog


Może i zrobiłam to głupio, nie wyróżniając się, ale zrobiłam to bo planuję dalszą część i po prostu taka była moja decyzja. Pewnie połowie z was się to nie spodoba, ale tak jest i zrobiłam to w ten sposób. 

Miłego czytania ;)


EPILOG
Otworzyłam oczy i oślepiła mnie biel ścian. Co? W naszym pokoju nie ma białych ścian a przysięgam że tam zasypiałam wtulona w Harrego. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wieczoru. No ale co on teraz odwala co? Przeniósł mnie gdzieś? Może to chłopaki sobie znowu ze mnie żartują? Ale chwila, gdzie oni są i dlaczego jestem podłączona do jakichś maszyn? Może mam jakieś przewidzenia ale wydaje mi się że jestem w szpitalu.  Co ja tu robię?Odruchowo jak co dzień rano dotknęłam mojego brzucha.  Dlaczego do cholery mój brzuch jest płaski?! Gdzie jest nasza księżniczka?  Poroniłam? Gdzie Harry? Do sali weszła pielęgniarka i jakby zdziwiła się moim widokiem. Wybiegła bez słowa w sali a po chwili wróciła z lekarzami. O co tu chodzi?!  Coś za dużo tych pytań.
- Gdzie Harry?- wyszeptałam cicho. Co z moim głosem? Jest jakiś inny.
- Kto?
- Harry.
- Spokojnie. Dobrze się czujesz? Co pamiętasz jako ostatnie?
- Zasypiałam w pokoju mojego chłopaka. Co ja tu robię? Gdzie on jest?
- Gdzie to było?- No ludzie, czy na prawdę aż tak trudno odpowiedzieć na proste pytanie? Gdzie jest mój Hazz?
- No jak to gdzie? W Londynie. Gdzie jest Harry?- Po moich oczach stopniowo zaczęły spływać łzy. Ta sytuacja wcale nie była miła, zwłaszcza że w ogóle nie rozumiem o co tutaj chodzi. Dlaczego nikt mi nie chce nic powiedzieć? Dlaczego nie jestem w ciąży? Może Harry mnie zostawił kiedy się dowiedział. Ale, ale to niemożliwe, on by mi tego nie zrobił, przecież obiecał. Obiecał że będzie ze mną, już na zawsze.
Lekarz co chwilę spoglądał w jakieś papiery i sprawdzał standardowe rzeczy takie jak temperatura i inne. A ja ciągle pytałam tylko gdzie do cholery jest Harry? Co się dzieje?
- To musiał być tak zwany sen na jawie. Przyśniło ci się to wszystko, a wydaje ci się że to się wydarzyło.-
- Że co? O czym pan mówi? Niby kiedy miało mi się to przyśnić, w jedną noc?
- Byłaś w śpiączce półtory roku.
- Ile? Co tu się kurwa dzieje?!
- Spokojnie.- no chyba go pojebało! Ja mam być spokojna. Jak to byłam w śpiączce? To dlaczego nie ma tu Harrego? Chłopaków? Dlaczego do cholery nie jestem w ciąży? Poroniłam? Nie, to nie możliwe. Moja głowa pękała. Do mózgu nie docierały kolejne informacje przekazywane przez lekarza. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem wmawiając mi że Harry nie istnieje, ale przecież on tu był. Był ze mną ja byłam z nim, mieliśmy mieć dziecko. Przecież nie zwariowałam.
- Nikt mnie nie odwiedzał?
- Pewien chłopak ale nie było go już od jakiegoś czasu.
- Może to był Harry?
- Nie, na pewno nie.
- Jak to nie Harry? On musiał tu być! Jak ja się tu w ogóle znalazłam?!-
- Ten chłopak który tutaj przychodził uderzył cię na lotnisku, a ty upadłaś i straciłaś przytomność. Byłaś operowana ale pojawiły się komplikacje i zapadłaś w śpiączkę.
- A co z Harrym? Gdzie on jest?!
- Nigdy nie było tutaj żadnego Harrego. Musiałaś go sobie wyobrazić. Już mówiłem, przeżyłaś tak zwany sen na jawie. Wydaje ci się że pewne zdarzenia miały miejsce ale tak naprawdę sobie je tylko wyobraziłaś kiedy spałaś.-
Co on pieprzy? Jakie wyobrazić? Co z Harrym? Co z naszą księżniczką? Powoli do mnie zaczęło docierać to co on mi usiłował przekazać. Tylko ze nadal nie rozumiem połowy z tego co się tu dzieje. To jest chore! Ja chcę się obudzić z tego głupiego snu! To wcale nie jest śmieszne.
- Którego dzisiaj jest?
- Dwudziesty grudnia 2013 roku.
- Który?!
- 20 grudnia.-
On sobie chyba żartuje. Przecież to wszystko jest nie możliwe. A koro trafiłam tutaj półtory roku temu to znaczy że pod koniec czerwca w 2012. Nie rozumiem. Jak to ktoś na mnie wpadł na lotnisku? To przecież Niall wtedy mnie uderzył, wtedy poznałam Harrego. Ale skoro zapadłam w śpiączkę to... to… ja go nigdy nie poznałam, a tym chłopakiem wcale pewnie nie był Horan.
- Pan żartuje prawda?- wyszeptałam cicho przez łzy które dalej swobodnie spływały po mojej twarzy.
- Przykro mi.
Czas się zatrzymał.
Mój wzrok utkwiony w ścianie naprzeciwko mojego łóżka. W mojej głowie był istny chaos. Próbowałam poukładać to wszystko ale nic nie miało sensu, niczego nie umiałam. . .  nie chciałam zrozumiec.
 Lekarz zaczął zadawać mi pytania jak się nazywam, skąd jestem, ale nie odpowiadałam na żadne z nich. Jedynymi oznakami mojego życia były co jakiś czas mrugające oczy z których spływała słona woda. Już nawet nie wiem czy mogę je nazwać łzami, nic nie wiem. Zostałam sama. Zupełnie sama.
Nie mogę w to uwierzyć. Co ja mam zrobić? Właściwie to nie mogę zrobić nic. Nie ma Harrego, nie ma nas, nigdy nie było. Teraz pewnie jest w jakiejś trasie, szczęśliwy z inną dziewczyna. Nie ma go tu, nie ma go przy mnie. On mnie nie zna. A co z tymi wszystkimi chwilami? No tak, nigdy ich nie było. To moja chora wyobraźnia, wytwór w mojej głowie. Tylko że dla mnie to wszystko się zdarzyło, ale nie, to nie miało miejsca. Myśli mi się plątały. Nie potrafiłam na trzeźwo o tym myślec.
Próbowałam zasnąć ale na marne. Jedynym moim przyjacielem tej nocy był biały sufit który stał się jakby ekranem kinowym na którym oglądałam wszystkie zdarzenia które się nie zdarzyły. To bez sensu. Każda minuta, sekunda. Pamiętam każdy szczegół jakby to było wczoraj. Tylko wczoraj ja zasypiałam w ramionach Harrego który obiecał mi że mnie nie zostawi. Ale zostawił. Zostawił samą i zabrał ze sobą maleńka księżniczkę. Ale ja chcę ją z powrotem. Chcę tam wrócić. Do łóżka Harrego, naszego łóżka, do domu chłopaków. Chcę żeby mnie denerwowali, śmiali się z mojego brzucha, rozmawiali z nim udając że mówią do małej. Płacz. Całe moje emocje chciałam wylać razem z łzami ale nie umiałam. Wszystko siedziało we mnie. To ja już bym wolała stracić pamięć. Nie wiedzieć kim jestem, skąd jestem a nie pamiętać aż zanadto. To tak cholernie niesprawiedliwe. Dlaczego odebrano mi dwie najważniejsze osoby w życiu i przyjaciół? Tak po prostu okazało się że ich wcale nie znam, oni nie znają mnie. Ja przecież byłam z nim, kochałam go, był najważniejszy. Nadal jest. Czy ja kocham osobę której nie znam? Czy to jest w ogóle możliwe? Jest. A ja jestem tego świetnym przykładem. To tak bardzo boli. Przecież ja go nigdy nie spotkam, już nigdy nie będę mogła zaciągnąć się jego zapachem, zatonąć w jego oczach, pocałować. Nigdy. A co jeśli go kiedyś przypadkowo spotkam? Rzucę się na niego i pocałuję bo mi się przyśnił? On nie ma pojęcia o moim istnieniu, nie pozna mnie. Harry, mój Harry. Nie, nie mój, nigdy nie był mój. Nie zdaje sobie sprawy z tego że gdzieś po świecie chodzi jakaś Meggi, która oddała by za niego swoje życie. A no tak, nie Meggi tylko Magda. Nie ma Meggi, przecież to ON chciał tak mnie nazywać i przez to wszyscy tak zaczęli do mnie mówić. Byłam szczęśliwa Meg, mającą wszystko. A teraz? Została zwykła Magda. Nie ma Meggi i nigdy nie było. Nigdy już nie będzie. Nie istniała w realnym świecie. Do tej pory sadziłam że jej życie to moje życie. Ale myliłam się i to bardzo. Meggi jest kimś zupełnie innym, wytworem mojej wyobraźni. To jest takie dziwne. Przeżyłam coś czego nie przeżyłam. Jak to głupio brzmi. Tylko że to prawda, tak bolesna prawda. Kocham go. Mimo wszystko nadal go kocham. Nie jestem jak fanka zakochana w swoim idolu.
Ale i tak nie to w tym wszystkim mnie najbardziej dziwi. Dlaczego na mojej ręce jest bransoletka? To nie było by nic nadzwyczajnego gdyby nie to że to taka sama bransoletka, która dał mi Harry, kiedy po wakacjach wracałam do Polski. Jak to możliwe skoro on mnie nie zna, nie byliśmy nad żadnym jeziorem kiedy ją dostałam i to się nie wydarzyło?
Zbyt wiele w tym wszystkim jest po prostu dziwne. Co życie chciało mi dać przez ten sen, co pokazać? Zniszczyć moje życie, dać do zrozumienia że tak naprawdę nigdy nie będę w ten sposób szczęśliwa, że nigdy już nikogo nie pokocham?
Mogłabym się rzucić z okna, mogłabym podciąć żyły, albo wykraść tabletki i połknąć milion na raz. Mogłabym bo nikt nie tęskni, nikt mnie nie potrzebuje, nikt nie kocha, nie kocha jak on kochał. . . Mogłabym to zrobić ale nie umiem. Mogłabym udawać wariatkę i wrzeszczeć jak bardzo go kocham i potrzebuję. Ale nie zrobię tego, bo jestem pieprzoną idiotką która nawet nie potrafi ze sobą skończyć. Nadzieja matką głupich? W takim razie ja do nich należę. Bo mimo tego że straciłam go już na zawsze, że tak na prawdę nigdy NAS nie było, nigdy nie kochał mnie, nigdy nie byliśmy na Malediwach, nie pocałował na pierwszej randce, nie kłócił się o jedzenie kiedy chciał seksu, nie żartował z moich dziwnych przyzwyczajeń, nie przyjechał na moje urodziny, nie pogodził ze mną w sylwestra, nie poznał mojej rodziny, nie spłodził księżniczki, nie był tak troskliwym ojcem, którym nawet nie zdążył być, nie był ze mną, nie pokochał. Mimo tych wszystkich rzeczy, których nie było, tych zdarzeń które nigdy nie wyparują z mojej pamięci ja mam nadzieję. Nadzieję na to że przeżyję jeszcze choć sekundę kiedy będę szczęśliwa. Tylko tyle, może dla niektórych niewiele, ale dla mnie to bardzo dużo.
Zabrali mi wszystko, odebrali każdą osobę którą kochałam. Mojego niezastąpionego Zayna, który był przyjacielem nawet jak nie było przy mnie nikogo, on był, zawsze był. Niall, mój kochany żarłoczek o blond włosach. Potrafił pocieszyć, uśmiech sam pchał się na twarz kiedy było się obok niego. Nieprzewidywalny Louis. Rzucający żartami jak workiem marchewek. Kochający je bezgranicznie. Przeważnie mówiący coś nieodpowiedniego do sytuacji, rozbrajający. Poukładany Liam, nasz Daddy, zawsze i wszędzie. Rozsądny ale potrafił zaskoczyć nie raz. I Harry. Mój kochający, romantyczny, zaskakujący kochany Harry. Często mnie irytował, często się przez niego denerwowałam. Kochał mi robić niespodzianki. Zboczony a przez to jeszcze bardziej seksowny i pociągający. Współczujący, pocieszający, zawsze przy mnie kiedy go potrzebowałam. Uparty i odrobinę zapominalski. Ale za to wszystko go kochałam, za to jaki był, wariat z wielkim sercem, które było zawsze otwarte dla mnie. Już nie.
Wszystko co dla mnie się liczyło się skończyło. Najdziwniejszy i najpiękniejszy sen „na jawie” dobiegł końca, a wraz z nim moje życie. Bez niego nie ma mnie, a beze mnie nie ma życia. Zawsze czułam się przy nim jakbym była w niebie... bo to Harry nim był, był moim niebem.

______________________________________ 

 Nie dodawałam, bo odwlekałam ile mogłam z dodaniem... epilogu. Wiecie jak mi ciężko to zrobić? W dodatku mam wrażenie że zawiodłam was tym epilogiem, że nie do końca zrobiłam to tak jak chciałyście, że potrafiłam lepiej. Ale mam jednak nadzieje ze miło czytało wam się to opowiadanie. Wierzę, że podobało wam się. 

I dziękuję, ogromnie dziękuję za wszystkie wasze komentarze. Za tyle wejść, za wszystko. Powinnam podziękować każdej z was osobno, zwłaszcza że część zasługuje na specjalne podziękowanie. Ale przepraszam że tego nie zrobię. Wy wiecie kto podnosił mnie na duchu swoimi komentarzami.

Nie wierze że to już koniec, ale niestety, to ostatni post na tym blogu. To koniec. I pisze to z wielkim bólem. Na prawe bardzo trudno w tym momencie kliknąć "opublikuj"

Proszę chociaż teraz pod epilogiem zostawcie choć mały, krótki komentarz, chcę wiedzieć ile was było, i głosujcie w ankiecie, proszę

KOCHAM WAS! DZIĘKUJĘ 

 

ask

 

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 60



MAGDA

Spojrzałam na zegarek. 6:53. Czy ja nie mogę choć raz pospać choćby do dziewiątej. Nie rozumiem. Przecież kobiety w ciąży chyba właśnie więcej śpią. Zresztą ja nie wiem. Popatrzyłam na loczka. Tak słodko śpi. Ręce miał splecione na moim brzuchu, który swoją drogą jest już pokaźnych rozmiarów. No tak, to już siódmy miesiąc. Położyłam rękę dotykając dłoni Harrego. Poczułam jak mały kopie. To takie zajebiste uczucie. A Harry tak ogromnie się cieszy kiedy mała kopnie akurat wtedy kiedy ma rękę na moim brzuchu. Byliśmy ostatnio u lekarza. Lekarz jako jedyny wie jakiej płci będzie dziecko. My chcemy mieć niespodziankę. Choć oboje gdzieś tam w środku wierzymy że to będzie córeczka. To takie nierealne. Ciekawe czy mała będzie mieć takie loczki jak Hazz. Wyszłam z łóżka a Harry zaczął się wiercić .
- Meg, no proszę, dasz radę, dla Darcy, postaraj się.
No oczywiście mówi przez sen. Często tak robi i czasami są to naprawdę dziwne rzeczy. Ale teraz albo mi się wydaje albo śnił mu się poród. Oczywiście Harry chce nazwać ją Darcy. Ja już niekoniecznie no ale to się jeszcze zobaczy. Stanęłam przed lustrem i podciągnęłam piżamę do góry odsłaniając brzuch. Ugh, on wygląda jak ogromna piłka. Boże, trzeba będzie się wziąśc za siebie po porodzie. Ale przeraża mnie to że mój brzuch będzie jeszcze większy. Nie chcę być gruba. Jeszcze dziś Styles oberwie za to, ze mi to zrobił. Niech sobie sam rodzi. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Do pokoju wróciłam w samej bieliźnie. Harry już nie spał tylko stał patrząc przez okno w samych bokserkach. Kiedy mnie zobaczył chciał mnie przytulic ale go odepchnęłam.
- Co jest?
- Nic, nie mam humoru.
- To może lepiej się połóż.
- Bardzo chętnie ale i tak nie zasnę. A ty dlaczego nie śpisz?
- Chciałem się przytulic a ciebie nie było.
Objął mnie kładąc jak zawsze ręce na moim brzuchu. Uśmiechnął się kiedy poczuł jak mała kopie. Złożył delikatny i czuły pocałunek na moich ustach. Odwzajemniłam go, ale to nie było coś niezwykłego. Nie pamiętam kiedy ostatni raz pocałował mnie namiętnie. Ja tak lubię to uczucie kiedy z taką zachłannością wpija się w moje usta. No ale nie czułam tego od dawna. Wiem że chciał mi dać do zrozumienia że jest odpowiedzialny, troszczy się o mnie i nie pozwoli skrzywdzić mnie ani dziecka. Przypominał mi o tym w każdej chwili swoim zachowaniem. Tylko że ja tęsknię za moim wariatem. Kocham go najbardziej na świcie, ale coś nie tak dzieje się z nami, umyka gdzieś cały romantyzm naszego związku. Nie wspominając już o tym kiedy ostatnio uprawialiśmy seks. Jakieś półtora miesiąca temu strasznie źle się czułam. Przez kilka dni bolała mnie głowa i nie mogłam się ruszać bo mnie wszystko bolało. Ciąża dawała się we znaki. Wtedy powiedziałam Harremu że nie za bardzo mam ochotę na seks. Zrozumiał, nie miał pretensji. Tylko że mi po kilku dniach przeszło, czułam się dobrze, zresztą nadal czuję ale on nawet nie zapytał o nasze łóżkowe sprawy. Jakby dawał mi do zrozumienia, że go już nie interesuję. Jestem gruba, brzydka. Nie chodzi o to że mnie już nie kocha bo wiem że tak. Pokazuje mi to na każdym kroku, ale czuję że go już nie pociągam jak kiedyś. Nawet nie zauważyłam że mój chłopak zniknął w łazience. Usiadałam na parapecie i patrzyłam jak po szybie spływają kropelki deszczu. Pogoda jeszcze bardziej zniszczyła mój humor a myślałam że bardziej się go zepsuć nie da. Harry zszedł na dół razem ze mną.
- Co chcesz na śniadanie?- zapytał jak co dzień.
- Nic- mruknęłam.
- Kochanie, musisz jeść. Pamiętaj że nosisz naszego dzidziusia.
- Mój wielki brzuch nie pozwala mi o tym zapomnieć!
Wyszłam z kuchni zdenerwowana. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Poczułam że mam ochotę na kawę. Poszłam do kuchni gdzie zastałam loczka robiącego jajecznicę. Kiedy zobaczył co robię sobie do picia chciał już coś powiedzieć ale spiorunowałam go wzrokiem i się jednak nie odezwał. Chyba jedną kawę na jakiś czas mogę sobie wypić? Wróciłam do salonu gdzie zastałam Nialla.
- część mała.
- Hej.-
usadowiłam się w fotelu bo Horan zajął kanapę. Chciałam podciągnąć nogi pod brodę i owinąć je rękami ale nie udało mi się ze względu na brzuch. Blond chłopiec zaczął się śmiać a ja tylko westchnęłam i popatrzyłam na niego złowrogo.
- haha, bardzo śmieszne. To może poprosisz Stylesa,, on zrobi ci dziecko i sam spróbujesz tak zrobić będąc w siódmym miesiącu ciąży?!
Niall zamilkł a ja wbiłam wzrok w telewizor. Do pokoju wszedł Harry z dwoma talerzami jajecznicy.
- Proszę- wyciągnął rękę z jedzeniem w moim kierunku.
- Czego w słowie, nie chcę nie rozumiesz?
- Ale kocie wiesz, że...
- Tak tak wiem, muszę jeść, daj to- warknęłam i wzięłam od niego talerz. Fuu jakie to tłuste, chyba zwymiotuje. Ale muszę to zjeść bo mój chłopak patrzy na mnie wyczekując aż włożę choć kęs do buzi. Teraz to nie wiem czy cokolwiek jest w stanie mnie bardziej wkurzyć. A no tak, zapomniałam o trójce wspaniałych mieszkających jeszcze w tym domu. No i się nie pomyliłam. Pierwszy po schodach zszedł Liam. Przywitał się ze wszystkimi a mi rzucił zdziwione spojrzenie. A temu o co znowu chodzi?
- Co ty robisz?!- wyrwał mi z rąk kubek z kawą- Nie możesz pic tyle kawy!-
Miałam ochotę go tam ukatrupić. To była MOJA kawa.
- Oddaj mi to.
- Nie możesz.
- Jas pierdole Payne! Daj mi ten kubek!
Liam posłusznie oddał mi kawę a ja upiłam łyk patrząc zwycięsko na Liama. Było jakieś dwie minuty ciszy ale usłyszeliśmy krzyki z góry. Westchnęłam. Mam dość tego nieogarniętego towarzystwa. Krzyki stały się coraz głośniejsze co oznacza że chłopcy się zbliżają. Tylko nie to, błagam. Louis z Zaynem kłócili się o to dlaczego lakier do włosów Malika pachnie marchewkami. Louis bronił swoje pomarańczowe przyjaciółki, które obrażał Zayn. Poczułam ból głowy. Nie, proszę, jeszcze to!
- Mam tego dosyć!- krzyknęłam wstając z kanapy. Louis z Malikiem się uciszyli i zaszczycili mnie swoją uwagą.
- idę do pokoju i nie radzę wam wchodzić tam przez najbliższe kilka godzin!- ruszyłam na schody ale kiedy usłyszałam słowa Lou to się zatrzymałam.
- A tobie co się stało? Masz te dni?- Harry walnął się z otwartej ręki w czoło. Przynajmniej on był świadomy tego jak działa organizm kobiety w ciąży. A Louis? Ja pierdole, co za idiota! Jak ja mogę mieć te dni? Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu po czym się odwróciłam. Czułam że pięć par oczu wlepia we mnie wzrok.
- Louis- zaczęłam spokojnie.- Nie masz zielonego pojęcia na czym polega ciąża, prawda? Więc proszę cie zamknij się i mnie nie denerwuj.
- Racja. Nie powinnaś się denerwować.- stwierdził Horan a ja już po prostu nie wytrzymałam. Chciałam być opanowana i spokojna ale przy nich się normalnie nie da!
- Bo co mi zrobisz?! Co mi szkodzi trochę nerwów, jeżeli będę chciała to się będę denerwować!
- Tobie nie szkodzi, ale małej księżniczce tak.- tym razem Zayn. Tylko i wyłącznie ze względu na dziecko nie udusiłam ich w tamtej chwili.
- To może zamienimy się i sami je urodzicie, co?! Tylko ostrzegam, będziesz musiał jeść wszystko co ci podsuną pod nos, będziesz wysłuchiwał bezsensownych kłótni przez które głowa ci będzie pękać, nie dasz rady podciągnąć nóg tak jak zawsze lubiłeś robić, a inni będą się z ciebie tylko głupio śmiać, nie będziesz mógł się denerwować, zabronią ci pic kawę, mimo iż bardzo ją lubisz, będziesz spać maks do siódmej rano, każdy ruch sprawi ci ból i trudność a no i będziesz wyglądać jak słoń! Zainteresowany?!
Wyrzuciłam z siebie wszystko. Chłopcy zamilkli a ja popatrzyłam na nich chamsko i obróciłam się na pięcie idąc do góry.
- Meg- usłyszałam Harrego więc się zatrzymałam. Chłopcy stali w rządku przede mną.
- Przepraszamy.
Powiedzieli równo a Harry do mnie podszedł i przytulił. Wcześniej miałam ochotę wykrzyczeć tez że nie pociągam już mojego chłopaka i nie spaliśmy ze sobą od prawie dwóch miesięcy, ale nie będę wywlekać naszych prywatnych spraw przed chłopakami. Wyszłam na podwórko i usiadłam na huśtawce. Jest jeszcze jedna sprawa. Fanki. Znienawidziły mnie za to że będziemy mieli dziecko. Jedne twierdzą, że udaję inne że go oszukuję. Tylko jak? Co, noszę może udawany brzuch? Albo jem więcej niż Horan? Jeszcze inne że to na pewno nie jest jego dziecko, bo jestem dziwką. Natomiast inne współczują Harremu że teraz musi ze mną być z przymusu a tak naprawdę mnie nie kocha. Inne zarzucają mi że niszczę karierę chłopców a w końcu zespół się przeze mnie rozpadnie. A ja go zwyczajnie kocham. A ten mały potworek co sobie siedzi w moim brzuchu to tylko wynik naszej miłości. Pierwszy raz się do siebie dzisiaj uśmiechnęłam. Poczułam coś na moim kolanie. Ręka Harrego. Nawet nie zauważyłam że siedzi obok mnie. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
- Kochanie, co się dzieje?
- Za dużo tego. Nie daję rady. Po pierwsze twoje fanki, ale o nich nawet nie chcę rozmawiać. Poza tym czuję się taka brzydka.
- Kocie jesteś piękna. Nawet tak nie myśl.
- To dlaczego nie całujesz mnie jak dawniej? Dlaczego nie uprawialiśmy seksu od dwóch miesięcy? Ja cię już wcale nie interesuję, jestem gruba i brzydka.
Zaczęłam płakać a on się zaśmiał. Eh, głupi Styles. Otarł moje łzy i chwycił moją twarz w dłonie patrząc mi w oczy.
- Skarbie, bardzo ale to bardzo cię kocham i nadal jesteś i zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza. A co do seksu to myślałem, że nie czujesz się na tyle dobrze więc nie nalegałem.
- I tak cierpliwie czekasz? Ty?
- Tak ja, na ciebie zawsze.- pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. Ciebie i maleńką księżniczkę. Dla mnie to też nie jest łatwe. Boję się że będę złym ojcem.
- Kochanie, będziesz cudownym tatą.
- Tak się cieszę że cię mam. Obiecaj że już zawsze będziemy razem, bez względu na wszystko.
- Obiecuję, ale jeżeli ty mi obiecasz to samo.
- Obiecuję kochanie.- wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Położył mnie na łóżku i złożył na moich ustach pierwszy od naprawdę długiego czasu namiętny pocałunek.
- Nigdy cię nie zostawię.- usłyszałam jeszcze zanim zdążyłam zasnąć.

_________________________________
ask 
 
Bardzo bardzo dziękuję wam za wszystko. Przekroczyliście 40 000 wejść na mojego bloga! Jesteście wspaniali. Teraz tylko poproszę o komentarze.
Naprawdę ciężko dodaje mi się ten rozdział, może dlatego że kolejny już wszystko wyjaśni, ale na razie nic nie mówię. Kocham.